Grupa Tańca Współczesnego PL. "opium"
"opium" w reż. Anny Żak Grupy Tańca Współczesnego Politechniki Lubelskiej. Pisze Grzegorz Kondrasiuk w Gazecie Wyborczej.
Inspiracje atmosferą "Karuzeli z Madonnami" Ewy Demarczyk, twórczością i życiem Jeana Cocteau, odsłonięte w tekście zapowiadającym spektakl. Wreszcie zwięzły tytuł: "opium". Najnowsza premiera Grupy Tańca Współczesnego Politechniki Lubelskiej jest zaskakująca, ma przy tym sporo nieoczywistego uroku.
(...)
W "opium..." tańczy siedem dziewczyn, każda trochę inna w typie urody i ekspresji, wszystkie jednakowo intrygujące. Ewelina Drzał, Agnieszka Duda, Dominika Jarosz, Małgorzata Krasowska, Małgorzata Kwiecień, Beata Mysiak, Karolina Sularz, Dorota Świć-Kęcik to mocny, wyrazisty team, robiący wrażenie, co najpełniej widać, gdy na scenie przenikają się i rozwijają układy synchroniczne.
(...)
Anna Żak w kolejnych spektaklach korzysta z tego zasobu opowieści, ale w sposób przewrotny, bardziej bawi się i ironizuje ze stereotypami, unika mówienia wprost. Zresztą, trudno wykreślić jednoznacznie kierunek podążania artystki, bo w swoich choreografiach "gra na wielu bębenkach", wypróbowuje bardzo odmienne materie. W tym szerokim wachlarzu zmieściło się i psychologiczne, emocjonalne "życiopisanie" ("Daleko od ciała", spektakl pod szyldem d&a dance action), i bardzo formalne, skupione i oszczędne "stadium" inspirowane rzeźbami Magdaleny Abakanowicz. Tak to już z Anną jest - nigdy nie wiadomo, czego można się spodziewać, potrafi w kolejnej realizacji z przedziwną łatwością porzucić chłodny mininalizm na rzecz bombardowania widza obrazami, światłem i kolorami. I na odwrót. "opium" sytuuje się po tej bogatej w środki wyrazu, stronie. Mocnym akcentem weszła do produkcji autorka kostiumów - El Bruzda. Najczęstszym zabiegiem w przypadku większych składów tanecznych jest ujednolicanie grupy poprzez jednakowy strój. Tym razem stało się dokładnie na odwrót - i dzięki czarno-czerwonym, zróżnicowanym, fantazyjnym sukniom przestrzeń sceny nasyciła się kolorami, wariacyjnymi grami motywów. Podobnie "uszyta" jest i choreografia, stawiająca na zmienność, zaskoczenie, unikająca jednoznaczności, maskująca sensy pod kostiumem metafor. Nie ma tu jasnych relacji między postaciami-tancerkami, niejasny jest też ich status, abstrakcyjne miejsce gry. Poruszają one ustami, ale nie słychać słów, wykonują szereg zagadkowych czynności. Zdaje się, że za materiał do sytuacji posłużyły sny, z ich odrębną logiką, ale i oparciu o konkretne przedmioty, które uruchamiają działania i ludzi (odwrotnie niż jesteśmy przyzwyczajeni). Toastów nie spełnia się płynami, a sypkim ziarnem, wcale zresztą nie trafiając do kieliszka. Duża owalna rama (lustro?) bawi się z stojacą za nim postacią, "przegląda" części jej ciała, wyrzuca i wchłania z powrotem... Jest to ten rodzaj widowiska, do którego z powodzeniem można wracać, za każdym razem oglądając i odczytując co innego. Piłeczka jest bowiem po naszej stronie, po stronie widowni. Nie oznacza to bynajmniej wolności od rygorów konstrukcji, czy uczciwości wobec widza. "Niejasny" nie musi być wcale synonimem "mętnego", a artystycznej hochsztaplerki, jak wiadomo, nie zamaskuje nawet najwymyślniejsza metafora. Nie jest to na szczęście przypadek "opium". Osobne zdziwienie należy się publiczności tego wieczoru. Niejednokrotnie już przekonywałem się, że "widz lubelski" - ktokolwiek kryje się pod tym enigmatycznym mianem - rozsmakowany jest w tańcu współczesnym już na trwale i nieodwołalnie. Pozornie ukryta w cieniu wielkiego festiwalu Kody premiera grupy Tańca Współczesnego Politechniki Lubelskiej zaliczyła tak zwany komplet. Łącznie z owacjami.
***
Cały artykuł w Gazecie Wyborczej - Lublin.