Artykuły

"Czerwona ruta..." - wakacyjna premiera na studni

"Czerwona ruta" w reż. Dariusza Brojka, plenerowa premiera Teatru im. Siemaszkowej w Rzeszowie. Pisze Lucyna szura w Gazecie wyborczej - Rzeszów.

Niełatwe miał zadanie debiutujący reżyser, niełatwe mieli zadanie aktorzy. Tym razem bowiem nie na swojej scenie, gdzie znają każdy centymetr kwadratowy, a na gwarnym rzeszowskim rynku Teatr im. Wandy Siemaszkowej zaprezentował swoją najnowszą sztukę.

Premiera muzycznej opowieści o trudnej, ale możliwej przyjaźni polsko-ukraińskiej została przygotowana wyjątkowo w czasie wakacji, po to, by mogła odbyć się w ramach zorganizowanej przez miasto imprezy Barwy Ukrainy. Sztukę "Czerwona ruta, czyli zaklęte moce" napisał Sławomir Gowin, zainspirowany pieśniami ukraińskiego artysty Wołodymira Iwasiuka. Tytuł spektaklu nawiązuje do tradycji magicznego kwiatu, porównywanego z naszym kwiatem paproci, oraz popularnej za wschodnią granicą piosenki "Czerwona ruta", którą zna na pamięć chyba każdy Ukrainiec. Bo historia spotkania Polaka Stacha i kozaka Dymytra w czyśćcu opowiedziana jest przede wszystkim kilkunastoma pieśniami ukraińskimi. Tradycyjne melodie z polskimi słowami zostały zgrabnie wplecione w spektakl i z iście kozacką energią wykonane przez "Lachów" z Siemaszki: anielice, czyli Annę Demczuk, Małgorzatę Machowską, Barbarę Napieraj, św. Piotra - Marka Kępińskiego oraz głównych bohaterów, w których wcielili się Paweł Gładyś i Robert Kuźniar. Niezwykły klimat spektakl zawdzięczał muzyce granej na żywo przez zespół Bogdana Janika oraz nietypowej scenie. Tu brawa za pomysł, by zamiast występować na estradzie obok ratusza, postawić kilka platform na studni i w samym sercu rynku zagrać kameralne przedstawienie. I ani głośne w piątkowy wieczór ogródki, ani przypadkowi ludzie wskakujący na scenę, by zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie, ani drobne problemy akustyczne nie przeszkodziły w odbiorze sztuki. Z każdą piosenką widzów przybywało, śmiali się i klaskali. A na te brawa zasłużył i reżyser Dariusz Brojek, który nie bał się wyjść ze swoim przedstawieniem poza mury teatru, i aktorzy, którzy - mam nadzieję - przekonali władze miasta, że to takie spektakle, a nie koncerty "raz na ludowo" tworzą najpiękniejszy klimat letnich imprez plenerowych, i dyrektor teatru Waldemar Matuszewski, który "zakochał się" w rzeszowskiej studni i zrobił na niej premierę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji