Scena nie znosi uproszczonych prawd
Najważniejsze było "Ciało Simone" Krystiana Lupy z Małgorzatą Braunek w roli uduchowionej aktorki, która ma zagrać Simone Weil, żydowską intelektualistkę zafascynowaną Chrystusem - miniony rok w teatrze podsumowuje Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.
W wielu komentujących się ironicznie wymiarach - świętości, kabotyństwa i obrazoburstwa - reżyser przedstawił niebo i piekło zapętlonej europejskiej duchowości. Wiara w czystość zderza się z hedonizmem posthipisowskiej kontrkultury oraz ateistycznym sceptycyzmem. Dla mediów ważniejszy od kreacji Małgorzaty Braunek [na zdjęciu] był protest Joanny Szczepkowskiej.
Dopełnieniem "Ciała Simona" stała się madrycka "Końcówka" Lupy - groteskowy obraz religijności opartej na epatowaniu cierpieniem, która konkuruje z idiotycznym laickim kultem optymizmu. Grzegorz Jarzyna w magicznej "Aretei" w Essen sportretował manipulację religią i bezowocność boskiej ofiary. Krzysztof Warlikowski w "Końcu" pokazał piekło na ziemi i dociekał, czy istnieje Niebo.
Dla Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego (spektakle z Teatru im. Szaniawskiego w Wałbrzychu) najważniejszym problemem jest tożsamość - zakłócona bądź narzucana w imię politycznej poprawności lub narodowych stereotypów. Podważają istnienie jednej obowiązującej wszystkich wersji naszego losu - akowsko-solidarnościowego lub peerelowsko-postkomunistycznego. "Niech żyje wojna!", ironiczna pointa "Czterech pancernych" stała się głosem w obronie "gorzej urodzonych" Czereśniaków. "Był sobie Andrzej, Andrzej i Andrzej" kpi z artystów i polityków, którzy stworzyli nową, neoliberalną cenzurę, towarzyską i ekonomiczną, nie przyjmując do wiadomości, że jest Polska B i nowi twórcy.
"Biesy" Krzysztofa Garbaczewskiego (Teatr Polski, Wrocław) ujawnił, że dla młodego pokolenia ważniejszym problemem niż historia XX w. jest totalitaryzm życia rodzinnego. Podobnego problemu dotyka postholokaustowy "Utwór o matce i ojczyźnie" Marcina Libera ze Współczesnego w Szczecinie. O tym, że PRL jest dla młodych niezrozumiałą prehistorią, mówi "Utopia będzie zaraz" Michała Zadary ze Starego w Krakowie.
Najrówniejszą formę prezentował Narodowy w pełnej teatralnych fajerwerków "Księżnie na opak wywróconej" Jana Englerta i "Mewie" Agnieszki Glińskiej z rewelacyjną Dominiką Kluźniak. Oba spektakle pokazały pustkę ludzi znikąd, zakochanych w marzeniu o celebryckiej sławie - rozhuśtanych emocjonalnie, a bezradnych intelektualnie.
"Wesele hrabiego Orgaza" Jana Klaty, zbiorowa kreacja Starego Teatru z Krzysztofem Globiszem, to mistrzowski pamflet na szwindel popkultury i newage'owych rytuałów udających metafizykę. Klata udowodnił, że najlepiej sprzedaje się iluzja!
Dojrzałości - aktorskiej i życiowej - uczy Jan Englert w "Przygodzie" Krystyny Jandy w stołecznej Polonii.
Zachwyty
- "Ciało Simone" Krystiana Lupy stołeczny Teatr Dramatyczny
- "Wesele hrabiego Orgaza" Jana Klaty Stary Teatr, Kraków
- "Księżniczka na opak wywrócona" Jana Englerta Teatr Narodowy
Rozczarowania
- Brak Teatru TV w TVP
Kompromitacja publicznej telewizji!
- "Księżna d'Amalfi" w Studio
Dziwna wpadka Jacka Głomba
- "Zmierzch bogów" Mai Kleczewskiej w Opolu
I mistrzom zdarza się zaćmienie