Wojsko w teatrze
Żołnierze!
Nasilają się przypadki samowolnych oddaleń z jednostek. Ma to związek z godzącą w podstawy żołnierskiego bytu premierą przedstawienia "Muzykoterapia" w kaliskim teatrze. Jak donosi WSW, żołnierze na oddaleniach i niepowrotach, odnajdywani są najczęściej w teatrze, na widowni, gdzie w przebraniu cywilów zaśmiewają się z tego, co powinno budzić ich wstręt. Ponieważ dowództwo, stosując modne ostatnio humanitarne metody wychowawcze nie może odeprzeć wyżej wymienionego zjawiska, przyjmujemy inny wariant taktyczny. Nadprośniańskie Jednostki Wojskowe odpowiedzą zmasowanym atakiem na wyzwanie rzucone przez niejakiego Strzeleckiego Andrzeja i jego ludzi, którzy za nic mają przywiązanie żołnierza do koszar, munduru, a nawet osobistej higieny. Rozkazuję więc grupowe wyjścia do teatru, by tam, w niezdrowotnej atmosferze dać wyraz swej głębokiej bulwersacji z tytułu szargania świętości. Aby operacja przebiegła zgodnie z planem, grupowe wyjścia do teatru muszą odbywać się z przestrzeganiem poniższego regulaminu.
Regulamin:
1. Po wejściu do teatru, czapki i płaszcze należy pozostawić w szatni, a w stosunku do pań szatniarek odnosić się z należytą żołnierską powagą. Jeśli czas pozwala można uśmiechnąć się i zagadnąć o pogodzie, czujnie spoglądając jednocześnie, czy dostajemy właściwy numerek. Pomieszanie czapek mogłoby wprowadzić spory zamęt w szeregach.
2. Wchodząc na salę żołnierz powinien powstrzymać się od głośnych stwierdzeń typu: "K... jak tu ciasno".
3. Siadając żołnierz przywiera do ławy obitej skajem całym siedzeniem i prostując plecy opiera się. Pozostaje w takiej pozycji do końca przedstawienia, bo każdy drobny ruch powoduje powstanie dźwięku podobnego do armatnich wystrzałów, które żołnierzowi mogą skojarzyć się omyłkowo i spowodować gromki, niekontrolowany śmiech na sali.
4. Śmiechu wystrzegamy się przez całe przedstawienie, mimo że siedzący obok cywile będą reagowali zupełnie inaczej. Strzelecki Andrzej, reżyser i dyrektor niejakiego Teatru Rampa w pięknej stolicy Warszawie, znany jest z tego, że robi sztuki dla śmiechu. "Muzyko-terapię" zaaplikował już tłumom warszawiaków, a co młodsi z nich i mniej odporni od razu zaniemogli na komisjach wojskowych. W Kaliszu pomógł mu zrealizować tę dywersję Paszkowski Wojciech, co się od starszego wszystkiego nauczył.
5. Po zgaszeniu świateł nie należy gwizdać i tupać. Bać się też nie należy, gdy wychodzą sanitariusze. Ich białe fartuchy to tylko przebrania maskujące. Naprawdę są muzykami i to bardzo dobrymi. Brak im jednak ideologicznego kręgosłupa, dlatego zgodzili się występować w tej rewii. Będą grali przez cały czas. Muzyka oparta na dobrych wzorcach: marszowa, wojskowa, wesoła, swojska. Niech nie zwiedzie! Niech nie uśpi czujności żołnierza!
6. Po sanitariuszach wchodzą aktorzy i przedstawiają życiorysy. Wierzyć nie należy - fałszywe. To, że mężczyzna lubi przygodę, grochówkę czy chłopców, nie wystarcza przecież, by się wcielić.
7. Po pierwszych w miarę spokojnych minutach, żołnierz musi być przygotowany na ogniową próbę. Aktorzy zrobią wszystko, żeby rozśmieszyć publikę. A ponieważ - choć młodzi - znają się na swoim rzemiośle, udaje im się to (rzecz jasna w odniesieniu do cywilów) bardzo dobrze. W przypadku, gdy siedząca obok osoba zaczyna płakać ze śmiechu lub dusić się i pękać, żołnierz powinien udzielić jej pomocy, podając chusteczkę.
8. Szczególnie trudno będzie żołnierzowi przetrzymać Witaszczyka Jarosława, kiedy pokazuje to, co mówi (jakby był niemową). A mówi o zachowaniu, czyli między innymi o tym, że żołnierz powinien unikać chodzenia z kobietami pod rękę. Regulamin zezwala na to jedynie w odniesieniu do osób, które potrzebują pomocy. Taką osobę podtrzymuje się lewą ręką. Jeśli żołnierz nie może powstrzymać śmiechu przy Witaszczyku, może co najwyżej lekko odsunąć od siebie wargi pokazując zęby, a kąciki ust skierować w stronę uszu. Może to przypominać uśmiech szeregowca do kaprala lub kobietę po wielu operacjach plastycznych. Regulamin nie pozwala na nic więcej.
9. Niebezpieczeństwo zagraża jednak żołnierzowi i z innych stron, a właściwie to z każdej strony. Chodzi zwłaszcza o te tryby pędzącej jak meserszmit aktorskiej maszyny, które przywodzą żołnierzowi na myśl narzeczoną, żonę lub siostrę: Dzięcielską Agnieszkę, Kibler Ewę i Szalaty Monikę. Niech nie zwiedzie żołnierza pokusa wydania okrzyku: "uuuu" lub "aaa", znaczących pomruków czy gwizdów na widok ich rzekomych powabów, uwydatnianych podczas piosenek, skeczy i pokazu wojskowej mody. To wszystko pozory, którymi chcą nas omamić. Pod pidżamą w pasy kryje się prawdziwy jad ideologicznej dywersji.
10. Lemieszek Dariusz, Szymański Adam i Wierzbicki Michał, to kolejne indywidua, które swą postawą, mową, gestem i śpiewem narażają na szwank dobre imię polskiego żołnierza.
11. Brawa. Żołnierz powinien wystrzegać się braw i powstrzymać ręce, które w niekontrolowanym odruchu zaczynają zbliżać się do siebie.
12. Podczas, gdy na zakończenie publika klaszcze i klaszcze, żołnierz zdegustowany wstaje pociągając za rękaw najbliżej siedzącego kolegę i grupa zwartym szeregiem wychodzi ostentacyjnie.
13. W szatni okazujemy numerki i pobieramy okrycia.
14. Powrót do koszar odbywa się w milczeniu, czas na wszelkie krytyczne komentarze znajdzie się podczas pogadanki. Żołnierz, który najcelniej skrytykuje przedstawienie otrzyma pięć dni urlopu.
15. Koszmary są domem żołnierza, dlatego trzeba dbać o to, by było w nich czysto, schludnie i przyjemnie. Powinni o tym pamiętać wszyscy żołnierze, zwłaszcza wyznaczeni do sprzątania...
Czołem żołnierze!
Kapral Grzegorz SZYMAŃSKI
PS. To był taki żart. Ja wcale nie jestem kapralem.