Artykuły

"Polacy unikają śpiewu z obawy przed porażką"

- Polacy jako społeczeństwo działaliby skuteczniej i rzetelniej, gdyby od dziecka ćwiczyli wspólne śpiewanie i granie - uważa Violetta Łabanow-Jastrząb, prezes Fundacji "Muzyka jest dla Wszystkich".

Anna S. Dębowska: Polacy nie lubią muzyki?

Violetta Łabanow-Jastrząb: Lubią, gdy muzyka gra, ale nie lubią muzykować.

Nie umieją śpiewać?

- Z tym jest coraz gorzej.

Dlaczego?

- Polacy unikają śpiewu z obawy przed śmiesznością i porażką. Trauma związana ze śpiewaniem przed klasą jest od pokoleń przyczyną naszej niechęci do śpiewania w ogóle. Kolejna przyczyna to śpiewanie w tłumie fałszujących dzieci, których nikt nie wspiera w czystym śpiewaniu, a czasami nie potrafi nauczyć, bo sam fałszuje. Generalnie śpiew w szkole nie powinien być oceniany i powinno być go jak najwięcej, aby rozśpiewać się na całe życie.

Kiedyś wszyscy byli w szkole zmuszani do grania na fletach prostych.

- Dla wielu osób to bardzo przykre wspomnienie. Chyba wiem dlaczego. Flety nie stroją ze sobą. Dwadzieścia parę fałszujących fletów w małej sali do reszty niszczy wrażliwość muzyczną. Ten proceder trwa w szkołach do dziś. Całe szczęście zdarzają się nauczyciele, którzy potrafią dobrze prowadzić lekcje gry na tym instrumencie.

A może jesteśmy mniej uzdolnieni niż inne narody?

- Nieprawda. Wszędzie 98 procent populacji przychodzi na świat z predyspozycjami do tego, żeby mieć słuch muzyczny. Według naukowców środowisko, w którym wzrastamy, ma wpływ na nasz rozwój muzyczny. Najpierw zależy to od rodziny, później od oświaty. Z tym drugim jest w Polsce wciąż niedobrze. W wyniku błędów i braków w systemie edukacji słuch muzyczny Polaków nie rozwija się tak, jak powinien, nie rozwijają się też umiejętności takie jak czysty śpiew i amatorskie granie na instrumentach. W efekcie zanika potrzeba dzielenia się muzyką w gronie rodzinnym i towarzyskim. Tak więc ważną przyczyną tego, że Polacy nie chcą śpiewać czy grać, jest brak okazji do tego, a w końcu i takiej potrzeby.

Polacy nie umieją śpiewać osobno, a tym bardziej razem.

- Bardzo często okazuje się, że wspólne śpiewanie nie wychodzi, obojętnie, czy to hymn narodowy, czy proste "Sto lat". A dlaczego? Dlatego, że człowiek słyszący obok siebie drugą śpiewającą osobę powinien spróbować się do niej dostroić, nieco ustąpić pola. Mam wrażenie, że z tym mamy problem, jakbyśmy się chcieli przekrzyczeć, postawić na swoim. W muzyce ważne jest czyste i zgodne brzmienie, wspólne poczucie tonacji i czasu, które warto osiągnąć dla obopólnej satysfakcji. Nasza muzyczna abnegacja i niechęć do współpracy być może mają swoje odpowiedniki w innych dziedzinach życia. Myślę, że Polacy jako społeczeństwo działaliby znacznie skuteczniej i rzetelniej, gdyby od dziecka ćwiczyli wspólne śpiewanie i granie.

A co, jeśli ktoś mówi, że po prostu nie ma słuchu i trudno?

- Może faktycznie nie ma, co w świetle wiedzy z zakresu psychologii muzyki należy interpretować jako efekt zaniedbania edukacyjnego. A może jednak ten ktoś wycofuje się z powodu lęku przed ośmieszeniem, może to tylko brak doświadczenia i rozćwiczenia? Często przed śpiewaniem powstrzymuje nas nadmierny perfekcjonizm, brak dystansu do własnych słabości, niedostatek spontaniczności i poczucia humoru. Jeśli za mało jest powodów do śpiewania - w rodzinie, w szkole, na gruncie towarzyskim i zawodowym - umiejętność ta się nie wykształca, a w konsekwencji pojawia się brak wiary w swoje możliwości i faktycznie potem jest z tym trudno.

Możemy się obejść bez muzyki?

- Dziś w Polsce można być na bieżąco z literaturą, filmem i bez żenady mówić o swoim analfabetyzmie muzycznym. Pod tym względem różnimy się od innych nacji. W Polsce młodzi ludzie korzystają z wynalazków technicznych, z internetu, mają te same możliwości i swobodny dostęp do nowości. Ale mają też kompromitująco niskie umiejętności muzyczne i brak znajomości kanonu muzyki klasycznej.

Muzyka wartościowa, bardziej skomplikowana niż powracające w Polsce do łask disco polo, rozwija wrażliwość i wyobraźnię, umiejętność abstrakcyjnego myślenia, dociera do "zakamarków duszy", mówi bez słów o emocjach, pozwala odczuwać piękno. Z pewnością warto ją rozumieć i słuchać jej świadomie.

Warto też zauważyć, że muzykowanie daje wiele radości i korzyści, jak harmonijny rozwój emocjonalny i intelektualny. Zwiększa szansę na sukces edukacyjny i zawodowy, uczy komunikowania się z drugim człowiekiem. Dostrzeżono to już dawno na Zachodzie. Praktyczne zajęcia to ważna część edukacji w większości krajów Europy, w USA i Kanadzie. W społeczeństwach tych krajów większość obywateli ma doświadczenie w amatorskim graniu. Tam nawet na studiach menedżerskich zdarzają się i możliwe są zajęcia ćwiczące współpracę w grupie, polegające na graniu w orkiestrze.

I to nie odbywa się na siłę? Oni chcą to robić?

- To nic nadzwyczajnego, standard i naturalna potrzeba ekspresji. Wystarczy rozumieć język muzyki, trochę poćwiczyć, jak w sporcie, i mieć towarzystwo do grania. Pismo "Neuropsychology" podaje interesujące wnioski z ostatnio opublikowanych badań na Uniwersytecie Stanu Kansas. Wynika z nich, że "nauka gry na instrumencie w dzieciństwie i młodości ma istotny wpływ na rozwój mózgu i kondycję intelektualną i motoryczną w wieku podeszłym. Sprawniejsze są nawet te starsze osoby, które dawno zarzuciły już grę na instrumencie". Badania wskazują, że trening muzyczny korzystnie wpływa na rozwój sprawności umysłowej i motorycznej. Dzieci lepiej się uczą.

W Polsce muzyka jest przedmiotem na ocenę. Dzieci nie zdają sobie przez to sprawy, że wspólne jej uprawianie może być bardzo przyjemne i satysfakcjonujące.

- Ciekawe są tu analogie ze sportem. W sporcie też dzieje się tak, że dzieci oceniane są nadmiernie surowo, zniechęcają się do czynnego uprawiania dyscyplin sportowych, zwalniają się z wuefu. Szkodzi to ich zdrowiu. Z kolei unikanie śpiewania, zajmowania się muzyką, jest stratą szansy edukacyjnej.

Mam wrażenie, że w Polsce nie daje się uczniom szans na rozwijanie zdolności artystycznych. Marnują się ich zdolności i ciekawość.

- To powierzchowne, krótkowzroczne i nie buduje naszego kapitału kreatywnego.

A jednak po ostatniej reformie MEN muzyka powróciła do pierwszych klas szkoły podstawowej. Cieszy się pani?

- Nie do końca, bo znowu zignorowano problem niewłaściwie przygotowanej kadry. W reformie w klasach I-III wydzielono 95 godzin lekcyjnych na muzykę. To dużo, ale niestety, jest to martwy zapis, bo jednocześnie nie zobligowano dyrekcji szkół do powierzania tych zajęć nauczycielom muzyki. Nadal największy krok do tyłu dzieci wykonują właśnie w klasach I-III. W przedszkolu śpiewają, tańczą, a po rozpoczęciu szkoły już nie. Tak więc w krytycznym okresie rozwoju muzycznego, do dziewiątego roku życia, dzieciom odbiera się szansę na praktyczne zajęcia muzyczne, gdyż nauczyciele nauczania zintegrowanego nie potrafią ich prowadzić. To dlatego od lat obserwujemy stale obniżające się zdolności muzyczne naszego społeczeństwa, manifestujące się fałszywym śpiewaniem hymnu czy fałszowaniem na stadionie.

Muzyki w szkołach nie uczą muzycy?

- Każdego roku z systemu oświaty "wypłukiwani" są nauczyciele muzyki, z powodu trudności z zatrudnieniem na etacie. Dyrektorzy wolą dać go nauczycielom innych przedmiotów, którzy mają formalne kwalifikacje, bo ukończyli krótkie kursy, a brakuje im godzin do pełnego etatu. Dlatego ponad 50 procent nauczycieli uczących muzyki w szkołach ogólnokształcących to ludzie nieposiadający umiejętności muzycznych, którzy nie są w stanie zachęcić dzieci do aktywności w tym zakresie. Mogą co najwyżej uczyć historii i rysowania klucza wiolinowego. Nauczyciel muzyki, który nie umie śpiewać, nie umie grać na instrumencie, nie zna nut to nasz wynalazek na skalę światową. Wpływ na edukację muzyczną dzieci mogliby mieć w coraz większym stopniu rodzice i dziadkowie, ponieważ duża część zajęć muzycznych może być finansowana przez samorządy. Jednak i oni uważają, że lekcje muzyki są niepotrzebne i nudne, co bierze się z ich doświadczenia szkolnego.

Jak powinny wyglądać dobrze prowadzone zajęcia muzyczne?

- Wszystkie dzieci w klasach I-III powinny mieć w szkole grupowe zajęcia umuzykalniające, rozwijające słuch, z elementami rytmiki. Po III klasie każde dziecko powinno mieć szansę nauczenia się gry na wybranym instrumencie muzycznym. W ramach systemu oświatowego, za darmo albo za niewielką opłatą. Nie wszystkie dzieci będą chciały, ale wszystkie powinny mieć taką możliwość. Tak jest np. na Słowacji, gdzie szkoły współpracują z domami kultury. Dodam, że dominująca na zajęciach historia muzyki to zagadnienie, które każdy może zgłębić dzięki internetowi i nie jest konieczne zajmowanie się nią w szkole. Muzyka powinna dawać uczniom wytchnienie od pochłaniania wiadomości, przeważającego na innych lekcjach.

Ale w szkołach brakuje instrumentów muzycznych.

- Nawet nie planuje się, żeby były pracownie muzyczne z instrumentami dla dzieci. W Szwecji w każdej małej mieścinie jest tak, że dzieci w soboty i niedziele na terenie szkoły uczą się grać na indywidualnych zajęciach. To przywilej, a nie obowiązek - mądre i przyjemne spędzanie czasu. Warto przytoczyć przykład big-bandów szkolnych w USA, finansowanych przez samorządy lokalne. Granie zespołowe motywuje dzieci do robienia postępów lepiej niż indywidualne lekcje.

Pani zainicjowała kilka lat temu w ramach działalności Fundacji "Muzyka Jest dla Wszystkich" różne akcje umuzykalniające dla dzieci.

- Były i są to zajęcia typu animacyjnego, zachęcające do uprawiania muzyki. Tylko że potem dzwonią i piszą rodzice: "Już nas pani zachęciła, to co teraz mamy robić, gdzie mamy dziecko zapisać, my nie chcemy do szkoły muzycznej". I ja nie mam dla nich odpowiedzi, nasze państwo też nie ma, bo odwróciło się od amatorów muzykowania. Zostają lekcje prywatne.

Fundacje i stowarzyszenia nie mogą więc stać się alternatywą dla kulawego szkolnictwa?

- Nie, są za słabe. My byśmy bardzo chętnie takie zajęcia organizowali, ale to musiałoby sporo kosztować i postulat powszechnego dostępu nie byłby spełniony. Z drugiej strony to lokalna edukacja muzyczna z udziałem instytucji kultury i organizacji pozarządowych jest wciąż niewykorzystaną szansą na lepszą powszechną edukację muzyczną.

Występ prowadzonej przez Violettę Łabanow-Jastrząb Smykofonii i wiele innych imprez muzycznych dla dzieci znalazły się w programie Europejskich Targów Muzycznych "Gazety Co Jest Grane". Targi odbędą się 24-25 listopada 2012 w Pałacu Kultury i Nauki, a koncerty towarzyszące targom zaczną się już w piątek 23 listopada w Teatrze Dramatycznym i potrwają do niedzieli. Bilety na część targowo-konferencyjną: 10 zł w kasach w dniu imprezy. Koncerty - bilety jednodniowe: 35 zł w sieci sprzedaży Ticketpro i eBilet

Violetta Łabanow-Jastrząb. Prezes Fundacji "Muzyka jest dla Wszystkich", klawesynistka, członkini zarządu Polskiej Rady Muzycznej, ekspertka w dziedzinie edukacji muzycznej. Jej fundacja wspiera amatorskie muzykowanie i działa na rzecz reform powszechnej...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji