Romans jak z kreskówki
Ulokowany w salonie spa Cyrulik sewilski Rossiniego w inscenizacji sprzed siedmiu lat był wpadką i szybko zszedł ze sceny… Zaś to nowe czytanie libretta i muzyki robi wrażenie. Można się spodziewać, że jedna z najsławniejszych oper komicznych na długo zostanie w repertuarze Teatru Wielkiego.
Jest filmowo, w disneyowskim stylu. Obrazy jak z wycinanek, rysunków, do tego teatr cieni i efektowna gra kolorów.
Czerwony, żółty i niebieski w sztuce i architekturze są jak kanon barw — tu zabrzmiały koncertowo. Zagrało także to, co daje ich łączenie — biel i czerń. Stylowe XVIII-wieczne ubiory, sceneria okazały się wdzięcznym tematem do plastycznych wariacji. Jest widowiskowo i relaksująco (uznanie za scenografię Diany Marszałek, kostiumy Julii Skrzyneckiej, światło Macieja Igielskiego).
Cyrulik to zabawa muzyką i słowem. Rozgrywka toczy się o uczucia dziewczyny trzymanej krótko przez opiekuna, zakochanego hrabiego i zabiegi Figara, który już na wstępie obwieszcza, że może wszystko — od strzyżenia po leczenie i swatanie. Reżyser Natalia Babińska opowiedziała ich historię z pomysłem i humorem, odsłaniając sytuacje niczym precyzyjne filmowe kadry. Dodała postaciom cienie (w osobach tancerzy), znalazła miejsce na balet (autor go nie zaplanował), a deszczowa scenka (choreografia Jakub Lewandowski) ma wyjątkową urodę.
W tak zbudowany świat wpisani zostali soliści. W postać hrabiego Almavivy wcielił się Leonardo Ferrando (urodzony w Urugwaju, występuje w Europie), stylowo interpretując tenorową partię. Figaro Tomasza Raka (związany m.in. z Teatrem Muzycznym) z aktorską swadą, melodyjnie i z humorem prowadzi przez przypadki obrotnego golibrody. Rozyna ma mocne wejście arią Una voce poco fa… i niezawodna, o wielkim głosie Bernadetta Grabias doskonale to wykorzystuje. Jej bohaterka nie jest zakochanym dziewczątkiem, a raczej kobietą, która wie, dokąd zmierza. Zabawną i atrakcyjną wokalnie postać jej opiekuna, doktora Bartolo, nakreślił Grzegorz Szostak. Tych, dla których Cyrulik sewilski to nade wszystko La calunnia, czyli aria o plotce (kwintesencja kompozytorskich zabiegów), nie zawiódł i Aleksander Teliga. W roli pokojówki Berty popisała się Patrycja Krzeszowska.
Postacie efektownie wprowadza brzmiący ze sceny klawesyn, śpiewa i sprawdza się aktorsko chór męski, a orkiestra pod batutą Eraldo Salmieriego towarzyszy rozgrywkom, starając się dostosować do jakości głosów, zachować ton właściwego dziełu muzycznego humoru.
Sobotni spektakl przyjęty został potężnymi brawami. Jutro, o godz. 18.30, Premiera z „Expressem”. Biletów już nie ma, ale można liczyć na wejściówki.