Artykuły

Trudna sztuka przyjaźni

"Kukuryku na patyku, czyli o dwóch takich" w reż. Andrása Veresa w Teatrze Kubuś w Kielcach. Recenzja Ryszarda Kozieja z Radia Kielce.

"Kukuryku na patyku, czyli o dwóch takich" niemieckiego autora Paula Maara to ostatnia premiera kończącego się sezonu w Teatrze Lalki i Aktora "Kubuś" w Kielcach. Jak twierdzi reżyser András Veres premiera na wskroś europejska, bo niemiecki tekst z polskimi aktorami na scenę przygotował węgierski zespół reżysera, scenografa i twórcy kostiumów. Najważniejsze jednak, że mali kieleccy widzowie godzinny niełatwy w odbiorze spektakl przyjęli podczas wczorajszego wieczoru z wyraźnym zainteresowaniem. Niełatwy, bo inny od poprzednich, do jakich przyzwyczaja widzów kielecki teatr. Rzecz dzieje się wyłącznie w żywym planie, na scenie nie ma lalek zaledwie troje aktorów z kilkoma rekwizytami na tle wielce umownej scenografii skomponowanej z kartonowych pudeł.

Fabuła dramatu też bardziej symboliczna, niż rzeczywista. Tytułowi dwaj tacy to dzieci, chłopcy mieszkający w skrzyniach, czy tylko bawiący się na jakimś podwórku właśnie w owych kartonach. Zabawa to przedziwna, bo bardziej przypomina nieustanną kłótnię, sprzeczki i przepychanki. Postaci wyraźnie zarysowane w dramacie także na scenie dzięki dobrej grze aktorów stają się mocno indywidualne. Dezyderiusz w wykonaniu Zdzisława Reczyńskiego jest pewnym siebie, nieco zarozumiałym i pedantycznym chłopcem z silnie dominującą nad kolegą osobowością, z kolei Kminek w roli Małgorzaty Sielskiej ma coś w sobie z postaci kreowanych przez Charliego Chaplina - w ruchach w mimice wreszcie w osobowości stłumionej niby podległej jednak ostatecznie sprytnej i wybijającej się na niezależność.

Na scenie widzimy więc teatralne przełożenie znanej maksymy, że kto się czubi, ten się lubi. Tę wyraźnie odwzorowaną z obserwacji dziecięcych zabaw fabułę mąci pojawienie się na scenie demonicznej postaci Dobosza. Andrzej Matysiak rzeczywiście, choć w kostiumie przypominającym mechaniczną lalkę jednak głównie dzięki mimice a konkretnie kamiennej twarzy bardziej przypomina z pozoru niewinne a jednak demoniczne postaci amerykańskich horrorów. To postać całkowicie symboliczna, którą jednak, gdyby przyjąć realistyczną interpretację sztuki, można nazwać zwyczajnym złodziejem. Intrygant kradnie jednak o wiele więcej, niż zdają się cenić bohaterowie sztuki. Ten fragment spektaklu dla dorosłych widzów wydaje się być najciekawszy, to swoisty wykład manipulacji jakim bezwiednie poddajemy się, gdy ktoś obiecuje spełnienie naszych marzeń albo tylko wygórowanych ambicji. Dzieci mogą nie rozumieć subtelnej gry zakodowanej w sztuce wyraźnie adresowanej jednak do nich, ale ten poziom percepcji, zarówno autor sztuki, jak i twórcy kieleckiego spektaklu również traktują niezwykle poważnie. Morał dociera bez przeszkód, przyjaźń polega na dzieleniu się, ustępowaniu, pomaganiu sobie, dzieleniu się własnością i przyznaniu do winy, gdy ma się coś na sumieniu. Przekaz wynikający zarówno ze słów gęsto padających ze sceny jak i nielicznych elementów uwielbianej przez dzieci klaunady. Gęstość wynika z braku muzyki i skąpej fabuły.

Z uwagą podczas wczorajszej premiery obserwowałem nie tylko co dzieje się na scenie, ale również reakcję najmłodszej publiczności. Nie widziałem oznak znudzenia, czyżby po serii agresywnych telewizyjnych kreskówek, od których nie sposób w domu i kinie uciec, tak wyciszony, choć gęsty od słów spektakl był dla nich atrakcyjną nowością?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji