W 2015 roku zacisną pasa na kulturę. Ale mniej
Dolnośląskiej kultury w 2015 roku nie dotkną brutalne cięcia. Tak obiecał wczoraj dyrektorom poszczególnych instytucji marszałek województwa Cezary Przybylski. I zapowiedział wzmocnienie dialogu.
Druga odsłona debaty między dyrektorami instytucji kulturalnych a urzędem marszałkowskim trwała ponad dwie godziny.
Tym razem odbyła się za zamkniętymi drzwiami - dziennikarze nie zostali na nią wpuszczeni. Najważniejsze jednak, że rozmowy zakończyły się kompromisem. W kulturze w przyszłym roku nie będzie destrukcyjnych dla niej cięć.
Pieniądze się znajdą
Deficyt w dolnośląskich teatrach, muzeach, filharmoniach, kinie i bibliotekach sięgnie już nie 9 mln zł, a "tylko" 1,8 mln zł. Poszczególne instytucje stracą więc nie maksymalnie 30 proc. pieniędzy - czego się obawiano - ale znacznie mniej.
Marszałek Cezary Przybylski obiecał, że po pierwsze straty chce jak najszybciej wyrównać, a po drugie założy wkład własny za te instytucje, które będą chciały ubiegać się o pieniądze z Unii Europejskiej.
Skąd wzięły się brakujące miliony dla dolnośląskiej kultury, których brakowało jeszcze przedwczoraj? Elżbieta Berezowska, skarbniczka urzędu marszałkowskiego tłumaczy:
- Mamy obietnicę 13 mln zł rządowej rezerwy budżetowej. Duża jej część zasili budżety instytucji kultury. Jednak ta kwota wpłynęłaby na nasze konto najwcześniej w marcu.
Dlatego urząd pożyczył te pieniądze i dziś instytucje mogą konstruować swoje budżety w oparciu o te środki.
Polityka makiaweliczna?
Marszałkowi Przybylskiemu udała się niemalże magiczna sztuczka - swoją pierwszą po wyborach wizerunkową klęskę w ciągu zaledwie dwóch godzin obrócił w sukces. Choć pozostaje pytanie, po co i komu ta awantura była potrzebna.
- Najpierw urząd straszył katastrofalnymi cięciami, żeby kilka dni później zaoferować skromniejszy program oszczędnościowy. I teraz mamy się z tego cieszyć, mimo że ten kompromis oznacza dla nas wciąż stratę - zauważa Marzena Sadocha, dramaturg Teatru Polskiego. Politykę marszałka nazywa makiaweliczną.
Skarbniczka urzędu tłumaczy, że zawinił tu błąd w komunikacji. Bo od początku trzeba było poinformować dyrektorów, iż jest szansa na szybką korektę założeń finansowych.
Będzie lepszy dialog
Efektem wczorajszego spotkania w Operze Wrocławskiej były nie tylko ustalenia natury finansowej. Marszałek chce z ludźmi kultury spotykać się regularnie, w ramach specjalnego zespołu. Ma on oszacować koszty stałe poszczególnych instytucji. Bo wczoraj nikt - łącznie z marszałkiem - nie miał wątpliwości, że zasypanie budżetowej dziury w kulturze to kropla w morzu jej potrzeb.
Od lat to dziedzina, w której budżety dopina się z największą trudnością. Śmiesznie niskie, od lat nierewaloryzowane płace, brak pieniędzy na utrzymanie budynków, konieczność oszczędzania na produkcjach - to codzienność teatrów, filharmonii, muzeów.
I nie tylko - wałbrzyski teatr, dla którego wczorajsze decyzje oznaczały oddalenie widma zwolnień grupowych i likwidacji w połowie roku - został wyremontowany za 10 mln zł z UE. To oznacza, że do końca 2016 r. musi osiągać wymagane w umowie wskaźniki, dotyczące m.in. dochodów własnych i liczby widzów. Jeśli nie wypełni - a przy wciąż obowiązującej konieczności oszczędzania na premierach jest takie ryzyko - dotacja zostanie cofnięta.
Koniec ze strachem
- Pracuję od 40 lat i niezależnie od tego, kto sprawuje władzę i jaki system obowiązuje, problemy pozostają niezmienne - mówi Ewa Michnik, dyrektorka Opery Wrocławskiej. - Co roku pierwszego stycznia towarzyszy mi ten sam strach, kiedy księgowy mówi: "jeśli chce pani zrealizować swój repertuar, wpadniemy w długi". Teraz mamy szansę to zmienić. Jeśli się to uda, będziemy pionierami w skali kraju.
Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego podkreślał, że finansowe ustalenia nie były dla niego tak satysfakcjonujące jak deklaracja współpracy ze strony marszałka: - To pierwszy krok w stronę autonomii instytucji kultury. Mam nadzieję, że ta dziedzina życia wreszcie doczeka się ze strony urzędników uznania i przestanie być marginalizowana. Dziękuję marszałkowi - pierwszy raz od wielu lat ktoś z urzędu poważnie z nami rozmawia.