Artykuły

Dyrektor, czyli tenor

Opera. Placido Domingo, jeden z najsłynniejszych śpiewaków świata, po raz pierwszy odwiedził wczoraj Poznań. Ale nie po to, by śpiewać

Wizyta była błyskawiczna i nie­co improwizowana. Domingo zahaczył wieczorem o Poznań w drodze do Moskwy, by obejrzeć przygotowywaną w Teatrze Wielkim realizację opery Andrea Chénier Umberta Giordana, pokazywaną w ramach Poznańskich Warsztatów Ope­rowych. — Nie spodziewałem się, że będę witany muzyką Verdiego — wyznał na lot­nisku rozpromieniony Hiszpan. Witała go bowiem orkiestra instrumentów dętych Marszem Triumfalnym z Aidy.

Tenor tym razem wystąpił w roli dy­rektora Narodowej Opery Waszyngtoń­skiej, która produkuje spektakl wspólnie z Poznaniem. — Mimo że premiera jest 12 marca, Domingo chciał zobaczyć operę w takim stanie, w jakim jest teraz. Traktuje tę wizytę roboczo — wyjaśniał Sławomir Pietras, dyrektor opery. — To dla nas rodzaj próby generalnej — dodał reżyser Mariusz Treliński. — Przyjecha­łem, by cieszyć się spektaklem. Ale mu­szę być maksymalnie skoncentrowany, bo w każdej produkcji mogą się znaleźć błędy — zaznaczył Domingo.

To ze względu na Trelińskiego tenor zdecydował się na współpracę z Pozna­niem. — Pan przekroczył konwencję opery — zachwycał się Hiszpan kunsztem Po­laka, gdy zobaczył reżyserowaną przez niego Madame Butterfly Pucciniego kilka lat temu.

Artysta przyleciał do Poznania z Kolo­nii przez Berlin, gdzie przesiadł się do prywatnego odrzutowca biznesmena Ja­na Kulczyka. Dlaczego? Bo tym samym samolotem leciał dyrygent Grzegorz No­wak, zaangażowany do Andrei… nie­mal w ostatniej chwili. Nie mógł odwo­łać wczorajszego koncertu w Berlinie, po­trzebny był więc błyskawiczny transport. Stąd też późna godzina spektaklu.

Artysta zatrzymał się w jednym z apar­tamentów hotelu Mercure. — Ma rezer­wację do jutra, nie zgłaszał na razie spe­cjalnych życzeń. Nie wiemy, czy zdąży zjeść kolację — powiedziała nam recep­cjonistka hotelu przed przylotem.


Domingo — artysta i kibic

Jeden z najbardziej zapracowa­nych śpiewaków świata. Na ulubio­nej poduszce ma ponoć wyhaftowa­ne motto „I rust if I rest” („Zardze­wieję, jeśli będę odpoczywał”). Uro­dził się w Madrycie, ma 63 lata, śpiewa w operze od 18. roku życia. Ma w repertuarze 120 ról, śpiewał na wszystkich najważniejszych sce­nach operowych świata. Szersza publiczność poznała go dzięki głoś­nej serii koncertów „Trzech Teno­rów”, w której występował z Luciano Pavarottim i Jose Carrerasem. Z pogodą ducha przyznaje, że jego głos nie będzie wiecznie w dobrej kondycji. — Na pewno zejdę ze sce­ny, zanim będzie za późno. Aby po­zostawić po sobie dobre wspomnienia — powiedział. Ale nawet jeśli za­kończy karierę śpiewaka, nie zrezy­gnuje z muzyki. Jest dyrygentem i szefem artystycznym teatrów ope­rowych w Waszyngtonie i Los An­geles. W 2003 r. otrzymał doktorat honoris causa warszawskiej Akade­mii Muzycznej. Od wielu lat jest za­palonym kibicem — jego ulubiony klub to Real Madryt.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji