Artykuły

Domingo z nami!?

Mariusz Treliński, obecnie najgło­śniejszy polski reżyser operowy, przygotowuje przedstawienie w Po­znaniu. Premiera odbędzie się 7 marca w Teatrze Wielkim, który produkuje spektakl razem z Operą Waszyngtońską

Włocha Umberta Giordano (1867–1948) nazywa się „kompozytorem jednej ope­ry”. Ta opera to Andrea Chénier — oparta na faktach tragiczna historia żołnierza i poety, wier­nego ideałom rewolucyjnej Francji, za­kochanego w pięknej Maddalenie. W Polsce ta opera, utrzymana w stylu bliskim Pucciniemu, rzadko jest wysta­wiana.

Chce ją zrealizować znakomity re­żyser Mariusz Treliński. - Ma listę oper, które chce wystawić, i konse­kwentnie ją realizuje. Andrea… jest na tej liście — opowiada Danuta Gro­chowska, asystentka Trelińskiego. Re­żyser był wczoraj nieuchwytny — dzień spędzał w podróży samolotem. Jutro zawita do Poznania na pierwsze pró­by. W operze od wielu tygodni trwa­ją przygotowania: są już projekty de­koracji Borisa Kudlički, śpiewacy uczą się partii na pamięć (tak ponoć zaży­czył sobie reżyser), próbuje chór i or­kiestra. Kierownictwo muzyczne ob­jął Wiktor Lemko, choreografią zajmuje się Emil Wesołowski. W teno­rowej roli tytułowej obsadzono wy­miennie Michała Marca i gościnnie Brytyjczyka Christophera Ventrisa. — Zaangażowaliśmy naszych najlep­szych śpiewaków. Ale może reżyser będzie chciał wprowadzić jakieś zmiany — mówi Sławomir Pietras, dyrektor Teatru Wielkiego.

Spektakl powstaje we współpracy z Operą Waszyngtońską. Kieruje nią słynny tenor Placido Domingo, który ma już „koprodukcyjny patent” na współpracę z Trelińskim. To on zachw­ycony Madame Butterfly (w Operze Narodowej w Warszawie) sprowadził ją do Waszyngtonu, a Don Giovanniego — do Los Angeles. Pomógł też w wystawieniu Damy pikowej w Berlinie. — Domingo być może po­jawi się na ostatnich próbach w Pozn­aniu. Obiecał, że przyjedzie na premierę — zapewnia Grochowska.

Waszyngton ma podzielić się z Po­znaniem kosztami realizacji spektaklu. W jakich proporcjach — tego władze na­szej opery nie chcą zdradzać. Poznań „daje” Waszyngtonowi dekoracje i być może kilku solistów. Amerykańska pre­miera odbędzie się 11 września br. (da­tę, jak twierdzi Grochowska, wybrano ze względów praktycznych, a nie rocz­nicowych). Rolę tytułową zaśpiewa uta­lentowany włoski tenor Salvatore Licitra, a za pulpitem dyrygenckim stanie Placido Domingo.

— Choć to niezbyt popularna opera, mam nadzieję, że na długo pozostanie w repertuarze naszego teatru - ma nadzieję dyrektor Pietras.


Mariusz Treliński

Bez kompleksów przyznaje się, że nie zna nut i nie jest muzycznym profesjonalistą. Ale jest w tym pewnie trochę kokieterii. Ten reżyser (rocznik 1961) zanim zacznie pracę nad operą, słucha jej tak długo, aż pozna muzykę na pamięć. Ukończył reżyserię w łódzkiej Filmówce i zaczynał od filmów, z Pożegnaniem jesieni na czele. W operze debiutował Wyrywaczem serc Elżbiety Sikory, ale rozgłos przyniosły mu kolejne realizacje na scenie Opery Narodowej w Warszawie: Madame Butterfly Pucciniego, Król Roger Szymanowskiego, Otello Verdiego, Oniegin Czajkowskiego, Don Giovanni Mozarta i Dama pikowa Czajkowskiego (koprodukcja ze Staatsoper Berlin). Treliński budzi kontrowersje świadomą grą ze sztucznością, kiczowatością konwencji operowej — i przekracza tę konwencję, sprawiając, że staje się ona możliwa do przyjęcia „tu i teraz”. — Opera jest jednym z ostatnich miejsc, gdzie zachowały się resztki rytuału. Przyznam, że taki odbiór sztuki jest mi bliski. (…) W ten sposób zostaje spełniona najistotniejsza funkcja sztuki, to znaczy przecięcie czasu. Na czas spektaklu zawieszamy życie i wchodzimy w zupełnie inny wymiar, w którym wykluwa się inna rzeczywistość — mówił dla „Gazety”.

Placido Domingo

W młodości obiecał sobie, że jeśli do trzydziestki nie zaśpiewa w znaczącym teatrze, da sobie spokój z operą. W Wiedniu zadebiutował, gdy miał 26 lat, potem śpiewał w Metropolitan Opera, w La Scali i Covent Garden. — Nie miałem wątpliwości, że opera to moje przeznaczenie — stwierdził. Pochodzi z Hiszpanii, śpiewa tenorem — jednym z najwspanialszych na świecie. Ceniony jest za urodę i siłę głosu, ale także za zdolności aktorskie, pracowitość, poczucie humoru i realizmu. Z prostotą mówi o tym, że kiedyś przyjdzie koniec jego kariery. — Na pewno zejdę ze sceny, zanim będzie za późno. Aby pozostawić po sobie dobre wspomnienia — powiedział. Ma w repertuarze 120 ról operowych. Jest dyrygentem i szefem artystycznym teatrów operowych w Waszyngtonie i Los Angeles. W 2003 r. otrzymał doktorat honoris causa warszawskiej Akademii Muzycznej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji