Blok na osiedlu Dywizjonu 303 miejscem sąsiedzkiego eksperymentu
Blok na osiedlu Dywizjonu 303, numer 19. Setki mieszkań, klatki schodowe, korytarze... Krakowianka Magdalena Miklasz zamieniła go w blok sąsiedzkich cudów - stał się kinem, galerią, teatrem. 17 lipca będzie można zwiedzać go z przewodnikiem i próbować zrozumieć ten najdziwniejszy mieszkaniowy projekt.
Zamiast "projekt" lepiej mówić "działanie", a jeszcze lepiej - "współdziałanie". Magdalena Miklasz, młoda reżyserka i performerka (związana z teatrem Łaźnia Nowa), postanowiła do bloku wrócić i współdziałać z ludźmi. Przypomnieć im, o co chodzi w idei sąsiedztwa.
- Tak, wrócić, bo ja tam przecież się wychowałam. Znałam blok, ludzi, widoki z okna, podwórko, wspólne przestrzenie - opowiada Magdalena. - Interesowało mnie, jak nasz blok się zmienił w ciągu tych trzydziestu paru lat i jak zmienili się jego mieszkańcy. Czy są wspólnotą? Czym ona dla nich jest - jeżeli w ogóle ma znaczenie? Razem ze mną w bloku działali inni artyści - Ewa Woźniak, scenografka, Sara Celler-Jezierska, aktorka z Wałbrzycha, i Adam Zapała, operator.
Wyciągnąć ludzi z mieszkań
Magdalena Miklasz chciała usłyszeć opowieść bloku, on miał opowiadać ludźmi.
Najpierw trzeba było wyciągnąć ludzi z mieszkań albo przekonać ich, żeby w ogóle otworzyli drzwi. Artyści zadawali im proste i trudne pytania: co pamiętacie z tych pierwszych dni, jakie kolory widzieliście ze swoich okien (ci na najwyższych piętrach - biel i zieleń, ci na najniższych - szarość), co robiliście wspólnie z innymi mieszkańcami (walczyli ze spółdzielnią mieszkaniową, budowali garaże, upominali się o wodę w kranach na niższych kondygnacjach), która z blokowych historii najbardziej zapadła wam w pamięć (samobójcza śmierć jednego z mieszkańców, który wyskoczył przez okno).
- Opowiadali, wspominali. I tak właśnie zbliżali się do siebie, mieszkanie do mieszkania - przekonuje Magdalena. - Oczywiście nie było to proste - ten zajęty, ten zmęczony, ten odludek. Ale większość chciała ze sobą być, robić coś razem.
Oratorium na blok
Przychodzili na sąsiedzkie pikniki, na podwórko - z ciastami (przeważnie szarlotka, czasem makowiec), piklami, sokami. Zaczęli rozmawiać - zawsze jednak ci najstarsi albo rodziny z małymi dziećmi, zabrakło średniego pokolenia i kilku osób, które wyjechały z Polski za pracą. Sara Celler-Jezierska skontaktowała się z tymi ostatnimi i poprosiła, żeby zrobili film, takie migawki z aktualnego życia, a potem pozdrowili swój blok.
Był też inny film - mieszkańcy zawsze spotykali się na spacerach z psami, a zwierzaków w bloku sporo (do niedawna były to jedyne wspólne chwile), skoro więc psy łączyły ludzi, to można było o nich opowiedzieć przed kamerą. Tak wymyślono plebiscyt na pupila bloku.
Magdalena jest artystką, więc do opowiedzenia o bloku użyła sztuki - powstały instalacje, na przykład akwarium, które jest tak naprawdę mieszkaniem w skali mikro. Konkretnym numerem wiecznie zalewanym przez inne numery. W akwarium są meble, wszystko pływa. Brat Magdaleny, Adam, napisał tekst, mocno inspirowany historią bloku - artyści przełożyli go na "Oratorium na blok".
Domowe odgłosy
Te wszystkie działania, współdziałania będą miały finał 17 lipca. Blok zaprosi inne bloki, niekoniecznie z tej samej dzielnicy - oprowadzi po nim przewodnik, będzie można posłuchać dźwięków z mieszkań (te wszystkie domowe odgłosy - odkurzacz, pralka, wołanie na obiad), obejrzeć artystyczne instalacje rozmieszczone w wózkowni, suszarni, piwnicy.
Na pewno zejdą się mieszkańcy sąsiedniego bloku, którzy już zazdroszczą współdziałania i którzy przychodzili podglądać to, co przez parę tygodni działo się w dziewiętnastce.
Współdziałanie na osiedlu Dywizjonu 303 Magdalena Miklasz nazwała "Baśnie z 1001 bloku". Coś z baśni rzeczywiście tam się działo.