Postdramat, ale nie postczłowiek
TEATROTEKA FEST. Festiwal podzieliliśmy na bloki tematyczne. Od pierwszego festiwalowego dnia przybliżamy je Państwu piórem młodych adeptów Nowej Siły Krytycznej. A przy okazji tłumaczymy, dlaczego do najbliższej niedzieli (12 lutego) warto być z nami na projekcjach w Teatrze Collegium Nobilium Akademii Teatralnej. Przypominamy: wstęp wolny. O trzecim dniu festiwalowych prezentacji pisze Barbara Pitak-Piaskowska.
"Do Moskwy..." - słynne zdanie wypowiedziane przez Irinę w "Trzech siostrach" Antona Czechowa stało się synonimem tęsknoty do lepszego i ciekawszego życia. To także przeczucie katastrofy świata, którego jest się częścią, oraz niezgoda na rzeczywistość. W tym wezwaniu objawia się wstrząsająca moc tego, co w "Trzech siostrach" niewypowiedziane - klimatu nostalgii podszytego skrywanym szaleństwem. To, co z wierzchu wydaje się być spokojem, w głębszych warstwach świadomości tętni emocjami - tyka niczym bomba skierowana przeciwko marazmowi. Sztuka wystawiona po raz pierwszy w 1901 roku to tekst egzystencjalny, w dobitny sposób poruszający kwestię lęku, tęsknoty i beznadziei istnienia. Ponad sto lat później, w epoce ponowoczesności, forma przedstawień teatralnych zmienia się, pojawia się postdramat, którego struktura to izolowane fragmenty, strzępy obrazów, a sceniczne "dzianie się" ulega rozproszeniu. Niemniej, zarówno teraz jak i sto lat wcześniej, jeden aspekt pozostaje niezmienny - w centrum teatralnego świata stoi człowiek dążący do spełnienia.
Spektakle proponowane w ramach pierwszej edycji Teatroteka Fest w dniu festiwalu zatytułowanym "Postdramat - kryzys czy szansa?" należy zaliczyć do tych opartych na dekonstrukcji stuktury dramatycznej i formy narracji scenicznej, silnie skoncentrowanych na człowieku. Przewijający się w każdym z nich motyw miejsca człowieka we współczesnym świecie nasączony jest metafizyką.
Serniczek izaura
W "Feinweinblein" Weroniki Murek w reżyserii Mateusza Bednarkiewicza bohaterowie żyją w zawieszeniu między wojną a naznaczonym stalinizmem pokojem. Mimo iż okres wojennej zawieruchy minął, wegetują na marginesie społeczeństwa, nie umiejąc znaleźć sobie miejsca w nowej rzeczywistości. "Żeby wojna wróciła, żeby znów coś się działo!" - zdanie wypowiedziane przez Świetlicową (Katarzyna Herman) objawia patologiczną tęsknotę za czasami trudnymi, ale dobrze znanymi. Przyszłość taka nie jest. Potrzebie wyrwania się z wszechogarniającego marazmu, podobnie jak u Czechowowskich sióstr, towarzyszy przekonanie, że wszystko będzie lepsze niż to, co dzieje się teraz. Nawet śmierć. Spośród zatopionych w letargu bohaterów tylko Świetlicowa zdaje się walczyć o siebie, pragnie doznać wyzwalającego impulsu, którym równie dobrze może być telefon do stolicy lub samobójstwo, na przykład przez zadławienie (najlepiej serniczkiem izaura). Po śmierci Świetlicowej, Nauczycielka (Magdalena Różańska) mówi do podopiecznych: "To jest, dzieci, życie. Tutaj wreszcie coś się stało". Trwało to jednak tylko chwilę. Ci, którzy żyją, pozostają beznamiętni - otępiali w odosobnieniu, gdzieś na końcu świata, na końcu Europy.
Tożsamość
"Odkrycie Europy" Beniamina Marii Bukowskiego w reżyserii Jagody Madej opowiada o trzech kobietach czekających na tego samego mężczyznę. To nie tyle historia związków damsko-męskich, co pretekst do zadania pytań o relacje w Europie. Tekst pełen metafor i historyczno-kulturowych kontekstów zakreśla problem europejskiej tożsamości.
Bohaterki noszą imiona statków Kolumba - Maria (Katarzyna Herman), Pinta (Katarzyna Warnke) i Nina (Katarzyna Maciąg) - wyczekują nadejścia Krzysztofa (Piotr Grabowski). Bohaterki są w różnym wieku, mają inne kolory włosów i oczu, zupełnie inny typ urody, co uznać można za metaforę europejskiej różnorodności. I tak jak znajomość z Krzysztofem łączy kobiety, tak spoiwem dla teraźniejszego człowieka stykającego się z różnymi stylami życia, kulturowymi zwyczajami czy artystycznymi prądami, staje się stary kontynent.
Wykluczenie
Zagadnienie odmienności zostaje poruszone także w autorskim "Nad" Mariusza Bielińskiego. To historia Jakuba (Eryk Lubos) niesłusznie oskarżonego i skazanego za zabójstwo, który po dwudziestu latach zostaje wypuszczony na wolność. Nic nie jest już takie jak przedtem. Pobyt w więzieniu naznaczył go na zawsze. Wykluczenie społeczne, dające się odczuć zagubienie z jakim odnoszą się do niego Mama (Sławomira Łozińska) i Ojciec (Krzysztof Stroiński) sprawiają, że jego życie na wolności okaże się tragiczne. Spektakl wypełniony jest monologami głównego bohatera, niemal filozoficznymi strumieniami świadomości, często o tematyce religijnej. "Panie usłysz, Panie wysłuchaj. [...] Gdziekolwiek jesteś. Jeśli jesteś. Spójrz na mnie" - mówi Jakub. To opowieść o kondycji człowieka przeżywającego kryzys egzystencjalny, w której dramat społeczny i rodzinny zahacza o moralność (dobro - zło, wina - kara), a także o refleksje na temat samotności, braku akceptacji przez otoczenie i odmienności.
Obok
Swoista anormalność charakteryzuje też bohaterów "Dzień dobry, wszyscy umrzemy" Agnieszki Wolny-Hamkało. Spektakl w reżyserii Joanny Kaczmarek, utrzymany w stylistyce cyberpunk (rzecz dzieje się w 2040 roku) z elementami surrealizmu, to historia grupy ludzi, których zachowania i poglądy odstają od powszechnie obowiązujących wzorców. Ich enklawą jest bar Szklana Pogoda, w którym regularnie się spotykają. Tym, co ich łączy jest brak oparcia w rzeczywistości.
Kelnerka (Marta Nieradkiewicz) zdaje się być zobojętniała na wszystko; Barman (Piotr Żurawki) postanawia żyć życiem kogoś innego, tym samym uciekając od samego siebie; Stary Pisarz (Krzysztof Stroiński) pozostaje rozgoryczony brakiem międzyludzkich relacji; pragnieniem Malarki (Marieta Żukowska) jest tworzyć; a Taksówkarz (Tomasz Sapryk) topi smutki w alkoholu. Rozdarci między rezygnacją a potrzebą kontaktu z drugim człowiekiem, stanowią grupę, która nie jest w stanie sprostać społecznym wymogom - z jednej strony ich pobudki są niezwykle silne, z drugiej zaś trudno im znieść klęskę. W społeczeństwie, w którym najwyżej ceni się to, co na pokaz, przegrać mogą nie tylko ci, którzy mają inną konstrukcję psychiczną, ale także ci, którzy mają niewystarczające zdolności.
Gdy do baru wchodzi Człowiek Kamera (Rafał Rutkowski) - postczłowiek? - natychmiast przystępuje do analizy wyglądu i zachowań klientów. Okazuje się, że Taksówkarz nie uśmiecha się i jest niemodnie ubrany. Zadaniem Człowieka Kamery jest odnotowanie tych niedoskonałości i ich zlikwidowanie. Problemem bohaterów "Dzień dobry, wszyscy umrzemy" staje się więc kompleks związany z niemożnością osiągnięcia życiowego celu, jednoczesnego spełnienia potrzeb swoich i społeczeństwa. By spełnić te ostatnie, musieliby bowiem stłumić wrodzone skłonności. Skoro więc w miarę jak sukces staje się obsesją, a osiągnięcie go możliwe tylko dla nielicznych, coraz większa liczba ludzi będzie karana za nieprzystosowanie. Koniec spektaklu pozostawia widzów z pytaniem o rozwiązanie tego dylematu i z przeczuciem, że w pełni może on wybrzmieć dopiero u kresu życia.
Przywołanie
Śmierć to temat ostatniego z pięciu spektakli trzeciego dnia festiwalu - "Hanoch odchodzi bez słowa" Antoniego Wincha w reżyserii Dariusza Błaszczyka. Główny bohater - izraelski reżyser, dramatopisarz i poeta, Hanoch Levin (Wojciech Urbański) - rozprawia się ze swym życiem na łożu śmierci. W szpitalu czuwają przy jego łóżku partnerka (Anna Cieślak) i przyjaciele (Szymon Kuśmider, Sławomir Głazek). W momentach utraty świadomości bohater wraca do kraju dziecięcych i młodzieńczych lat. Pochodzi z rodziny ortodoksyjnych Żydów, mieszkającej przed wojną w Opocznie. Przypomina sobie miejsca i ludzi, których już nie ma. Matka (Katarzyna Herman), Ojciec (Tomasz Schimscheiner), przyjaciele ożywają w jego wyobraźni.
Sterylność i szpitalny chłód kontrastuje z marzeniami sennymi, miniony świat jawi się Levinowi jako kraina szczęśliwości, w której wszystko podporządkowane jest jego pragnieniom. Spotkania i rozmowy z najbliższymi dopiero teraz mogą dojść do skutku. Wreszcie nie są niczym zakłócone, ani wojną, ani nagłymi rozstaniami, strachem czy ucieczką. Dotyczące kwestii ostatecznych monologi bohatera leżącego w szpitalnym łóżku są filmowane z góry, co potęguje w oglądającym wrażenie "wychodzenia z ciała". Przeszłość obarcza teraźniejszość, która staje się głosem wołającym za tym, co na zawsze przeminęło.
Udzielenie jednoznacznej odpowiedzi na pytanie przyświecające trzeciemu dniu Teatroteki Fest "Postdramat - kryzys czy szansa?" okazuje się skomplikowane. Prezentowane spektakle w jednakowym stopniu dotykają obu tych zagadnień, wzbudzając równocześnie naszą niepewność i dając szansę do refleksji na temat tego, czym w życiu jest pogoń za szczęściem i spełnieniem.
***
"Poznaj nowe kadry teatru", Festiwal Teatroteka Fest, Teatr Collegium Nobilium, Warszawa, 8-12 lutego 2017
Dzień III: "Postdramat - kryzys czy szansa?"
"Odkrycie Europy" Beniamina Marii Bukowskiego, reżyseria: Jagoda Madej
"Dzień dobry, wszyscy umrzemy" Agnieszki Wolny-Hamkało, reżyseria: Joanna Kaczmarek
"Nad" Mariusza Bielińskiego, reżyseria: Mariusz Bieliński
"Feinweinblein" Weroniki Murek, reżyseria: Mateusza Bednarkiewicza
"Hanoch odchodzi bez słowa" Antoniego Wincha, reżyseria: Dariusz Błaszczyk