"Feinweinblein. W starym radiu diabeł pali". Bolesne przedstawienie
"Feinweinblein. W starym radiu diabeł pali" Weroniki Murek w reż. Katarzyny Szyngiery w Teatrze Współczesnym wSzczecinie. Pisze Ewa Podgajna w Gazecie Wyborczej - Szczecin.
Oto polska tożsamość z jej obciążeniami - prostactwem, chamstwem, chciwością, nieuctwem, kompleksami, pogardą, bezdusznością. A przy tym z aspiracjami bycia ważnym, wyjątkowym. "Feinweinblein. W starym radiu diabeł pali" to smutne przedstawienie, bo bohaterowie pozostają z nieuświadomieniem swoich win.
Za swoją debiutancką sztukę Weronika Murek dostała dwa lata temu Gdyńską Nagrodę Dramaturgiczną. Tekst stał się już słuchowiskiem i został wystawiony w teatrze telewizji. Szczecińska inscenizacja w reżyserii Katarzyny Szyngiery to jego prapremiera na scenie dramatycznej.
Propaganda ułatwia ciężkie życie
Rzecz dzieje się na prowincji w okresie na styku traumy z wojny i strachu przed tym co przyszłe. Zagubieni mogą dzwonić do audycji radiowej. Spikerzy powiedzą, jak żyć. Poradzą, żeby męża bohatera chować w butach a roślinność hodować za pomocą pedagoga, a nie Boga. Propaganda ułatwia ciężkie życie.
Bohaterowie muszą zbudować sobie swój świat. Scenografia to proste, wycięte, umowne plansze. Trochę jak z dziecięcego przedstawienia. O ścianę oparty został szablon z żydowską bożnicą. To zbędna dekoracja. Za to na mocnych fundamentach stoi już świetlica.
Małżeństwu Knaurów (Magdalena Myszkiewicz i Robert Gondek) psuje się radioodbiornik. Idą do Świetlicowego (Arkadiusz Buszko), żeby napisał im list reklamacyjny. Z zepsutym radiem przynoszą swoją historię. Radiodbiornik dostali od państwa, za oddanie niepełnosprawnego syna. Knaur w pruskim hełmie krzyczy, że oddawali z wiarą, że to na leczenie. Rzecz odwołuje się do autentycznej karty historii - Akcji T4, w ramach której Niemcy, uznając chorych psychicznie za "bezwartościowych", "ćwiczyli" na nich technologie uśmiercania.
Kręci się tam żydowski chłopczyk (Tomek Piątkowski). Świetlicowy z zadowoleniem patrzy, jak dziobie "okruszki z pańskiego stołu", które mu rzuca. Świetlicowa (znakomita kreacja Magdaleny Wrani - Stachowskiej) przywołuje go do porządku krzycząc, że przyjdzie Feinweinblein.
W radiu audycję przeplatają utwory muzyczne, prawdziwa lista przebojów polskiej piosenki patriotycznej ("My, pierwsza Brygada", "O mój rozmarynie"), we fragmentach bardzo przekształconych, zdeformowanych, spsiałych.
A na scenie rozwija się polski zaścianek z jego obciążeniami - prostactwem, chciwością, nieuctwem, kompleksami, pogardą, bezdusznością. Polski jarmark z aspiracjami bycia ważnym, wyjątkowym.
Bez happy endu
To smutne przedstawienie, bo bohaterowie pozostają z nieuświadomieniem swoich win. Radio po Knauerach i futrzana czapka żydowska, która bawiło się dziecko przy Świetlicowych zostaną sprzątnięte jak śmieci przez sąsiada (dobra rola Macieja Litkowskiego). Ziemia zamieciona.
Jest w tym przedstawieniu klimat baśni dla dorosłych. Ale nie mogę napisać, że bohaterowie żyli potem długo i szczęśliwie.
Dla tych, co nie zrozumieli, Katarzyna Szyngiera pisze wprost w słowie od reżysera w programie - "Nienaprawiony kompas moralny, nieprzepracowane winy, wyparcie roli oprawcy do dzisiaj zamykają w nas w hermetycznym, ziejącym nienawiścią do innych i siebie nawzajem społeczeństwie".
Tradycyjnie dla Współczesnego ogląda się w tym przedstawieniu świetne zespołowe aktorstwo.
Teatr Współczesny: "Feinweinblein. W starym radiu diabeł pali" Weroniki Murek, reżyseria Katarzyna Szyngiera, scenografia i kostiumy Agata Baumgart, muzyka Jacek Sotomski, ruch sceniczny Arkadiusz Buszko. Premiera 8 kwietnia 2016 roku. Kolejne przedstawienia 9, 11, 12 19 i 20 kwietnia o godz. 19. Bilety kosztują 35 - 23 zł.