Rozmowa z aktorem Jerzym Nowakiem
- Przyznaję, że wciąż jest rola, którą chciałbym dostać, choć pewnie tak się już nie stanie. To Shylock w "Kupcu weneckim" Szekspira. Ale przede wszystkim chciałbym nadal grać - mówi krakowski aktor JERZY NOWAK.
Ze znakomitym aktorem krakowskim Jerzym Nowakiem, który ponad 500 razy zagrał Hirsza Singera w spektaklu "Ja jestem Żyd z Wesela" w Starym Teatrze w Krakowie [na zdjęciu] rozmawia Tadeusz Piersiak:
Tadeusz Piersiak: Podobno już w szkole aktorskiej udzielał Pan korepetycji z języka przedwojennych Żydów polskich, z ich obyczajowości. Skąd ta znajomość środowiska?
Jerzy Nowak: Wychowałem się we wschodniej Małopolsce. Tam chodziłem do szkoły z kolegami Żydami, spotykałem na co dzień ich rodziny. Miałem możliwość obserwacji i uczenia się. A później było to jak znalazł.
Jednak tej Pańskiej wiedzy teatr i film raczej nie wykorzystały. Nieczęsto miał Pan okazję grać Żydów...
- Cóż, to nie ode mnie zależało, ale od reżyserów i producentów.
Ale za to, gdy już Pan ich grał, to u wielkich - Andrzeja Wajdy, Stevena Spielberga... Ten drugi podobno dla Pana powiększył Pana rolę w "Liście Schindlera"?
- Owszem. Podobało mu się to, co zrobiłem, i dołożył trochę materiału. Ta rola w całości znalazła się w wersji telewizyjnej filmu i pokazywana jest za granicą.
Grał Pan Żyda w "Weselu" u Wajdy w Teatrze Starym. Czy to było powodem obsadzenia Pana w spektaklu "Ja jestem Żyd z Wesela"?
- Nie sądzę, to raczej zbieg okoliczności. Tadeusz Malak przystosował dla teatru opowiadanie Brandstaettera i po prostu widział mnie w obsadzie.
Ile razy zagrał Pan Hirsza Singera?
- Już na pewno ponad 500.
Czy ta postać nie zaczęła wobec tego nakładać się na Pana prywatne życie?
- Nie, nie! Na szczęście aktor umie dystansować się do swoich scenicznych wcieleń.
Ma pan za sobą piękną, bogatą karierę. A jakie ma Pan zawodowe marzenia?
- Przyznaję, że wciąż jest rola, którą chciałbym dostać - choć pewnie tak się już nie stanie. To Shylock w "Kupcu weneckim" Szekspira. Ale przede wszystkim chciałbym nadal grać.