Artykuły

Świat bywa okropny z rożnych powodów

Gdy próbujemy opowiedzieć o czymś, co nas spotkało, często sięgamy do książek, które kiedyś przeczytaliśmy - mówi Marcin Wicha, autor książki "Rzeczy, których nie wyrzuciłem". W olsztyńskim Teatrze Jaracza można obejrzeć spektakl na podstawie tej prozy.

-Temat książki "Rzeczy, których nie wyrzuciłem" to porządkowanie przeszłości, porządkowanie mieszkania po odejściu matki, ale też borykanie się ze swoim trudnym dziedzictwem.

- Tak się składa, że moja matka była Żydówką i bez wiedzy o tym składniku jej osobowości byłoby zupełnie niemożliwe, żeby zrozumieć to, co jej się przydarzyło w życiu. I bez tego nie mógłbym opowiedzieć o jej pokoleniu, o ludziach, którzy byli jej bliscy. Wydawało mi się to ciekawe. Za każdym razem, kiedy czy to piszemy, czy opowiadamy, musimy sądzić, że to, co mamy do powiedzenia, jest na tyle ważne, że warto poświęcić trochę czasu na to, żeby to jakoś poukładać w zdaniach i w rozdziałach. A z drugiej strony, że to jest na tyle ważne dla innych, że oni zechcą poświęcić trochę czasu, żeby to przeczytać albo obejrzeć na scenie.

Gorące brawa dla pana po spektaklu w Teatrze Jaracza świadczą o tym, że trafił on do widzów. Czy adaptacja Łukasza Barczyka oddaje ducha pańskiej książki?

- Myślę, że tak. W moim utworze jest mowa o tym, że różne rzeczy, które nam się w życiu przydarzają, opowiadamy sobie za pomocą cytatów z książek, któreśmy wżyciu przeczytali, filmów, które obejrzeliśmy, piosenek, które znamy na pamięć...

...budują naszą tożsamość...

- To jesteśmy my, tak naprawdę. Bo jak próbujemy opowiedzieć o czymś, co nas spotkało, to najczęściej sięgamy do książek, które kiedyś przeczytaliśmy i używamy takich słów, jakie tam napotkaliśmy. Moja książka powstała właśnie trochę z cytatów, nawiązań, parafraz czy polemik z innymi publikacjami. A to przedstawienie jest fantastyczne, bo tak, jak ja odwoływałem się do swoich lektur, tak ktoś odwołał się do lektury mojej książki i opowiedział coś aktualnego, przejmującego, mocno w niej zakorzenionego.

Ten spektakl - o postrzępionej narracji - opowiada o próbie odnalezienia się jego bohaterów w sytuacji, kiedy ciąży im wielkie brzemię zagłady ich narodu.

- Świat bywa okropny z różnych powodów. Możliwe, że każda rodzina ma swój lęk i swoją rozpacz. A ta narracja to jest właśnie opowieść o robieniu porządku w opuszczonym mieszkaniu i przywoływaniu różnych wspomnień. One nie są przecież takie, jak powieść, która zaczyna się od prologu i kończy epilogiem. Nie mają też rozdziałów. Składają się z jakichś rzeczy, obrazów, refleksji i to wszystko jest dosyć pomieszane. Spektakl Barczyka, będący jego autorską interpretacją mojej książki, zdołał to bardzo zręcznie pokazać.

A ten moment, kiedy bohater wyrzuca na śmietnik tomy literatury narodowej: Żeromskiego, Słowackiego, Nałkowską?

- To było dość wierne odtworzenie sytuacji w antykwariacie, kiedy próbowałem oddać za bezcen polską klasykę.

I nie chcieli jej przyjąć?

- Nie, bo ani antykwariaty, ani biblioteki już takich pozycji nie przyjmują...

Czyli zmienia się świadomość społeczeństwa?

- Myślę, że o tym jest moja książka i spektakl także pokazuje to bardzo trafnie. Nie chciałbym jednak stawiać takich generalnych tez. Może po prostu ludzie nie mają już potrzeby, żeby stawiać klasykę na półkach, a może nie chcą jej już czytać? Chociaż wątpię, żeby kiedykolwiek chcieli - czytali, bo musieli w szkole...

Pisze pan książki, ale pierwszym pana zawodem jest grafika komputerowa?

- Jedno z określeń projektowania graficznego to "communication art" czyli sztuka komunikacji. Myślę, że w moim przypadku różne rzeczy, którymi się zajmuję, sprowadzają się do tego, że próbuję się kimś skomunikować. Czasem czynię to za pomocą znaku graficznego, innym razem plakatu, a jeszcze inna próba to kolejna książka mojego autorstwa. Zawsze jednak chodzi o porozumiewanie się z drugim człowiekiem.

Napisał pan w sumie dwie książki dla dorosłych i parę książek dla dzieci...

- Trochę się one różnią tematyką oraz nastrojem, ale w sumie wszystkie opowiadają o tym samym, to znaczy o ludziach, którzy żyją w naszych czasach i jakoś sobie z tym życiem radzą. Moja książka o dizajnie także zawiera pewne wątki żydowskie, ale przede wszystkim jest związana z tematem nowoczesności i wszystkim, co ona przyniosła dobrego oraz niedobrego. A książki dla dzieci także opowiadają o tym, jak można sobie stworzyć miejsce w tym świecie. Bo mały człowiek spotyka się ze społeczeństwem i odnajduje tam miejsce dla siebie, albo nie odnajduje, różnie to bywa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji