Blitwo, ojczyzno moja!
Tytuł jest za dobry. Od razu zdradza zakusy twórców. Temat dla Mrożka i Gombrowicza razem wziętych — szarganie naszych największych narodowych świętości. Ale przy pomocy aluzji, analogii, groteski, satyry, karykatury. I ciekawe, że w oparciu o książkę chorwackiego pisarza, Miroslava Krlezy Bankiet w Blitwie.
Kilkadziesiąt lat temu — w latach 60., a więc w zupełnie innej epoce, jeśli chodzi o naszą świadomość, realia itd. — zupełnie niewinne podszczypywanie postaci-mitu, czyli porucznika Ordona, przez Mrożka wywołało prawdziwy skandal. Raban robiły, co prawda, głównie panie od polskiego. Największa część społeczeństwa spała w oparach „małej stabilizacji”.
Czy TERAZ taka artystyczna prowokacja wobec społeczeństwa, które jest częstowane co chwilę najbardziej nieprawdopodobnymi rewelacjami na temat wszystkich osobistości i autorytetów, kiedy naprawdę „nie ma nic świętego”, kiedy się przeprasza za największe mity, bo na oczach społeczeństwa dokonuje się ich krach — czy taki gest ma sens?
Bogdan Hussakowski — reżyser spektaklu i autor adaptacji — Janusz Nyczak próbowali na początku lat 80. zrealizować powieść Krlezy na scenie, ale wzmianki o stanie wojennym były przeszkodą nie do pokonania dla ówczesnej cenzury.
Opisywana przez Krlezę kraina Blitwa doświadcza karuzeli władzy i autorytetów, w której twórcy spektaklu dostrzegli całe mnóstwo analogii do polskiego piekiełka. Widzimy ludzi, którzy moralizują, dopóki sami nie dochrapią się władzy, nonkonformistów w słowie, ale nie działaniu, opozycję, która powtarza jakże znany schemat — budowania mitycznej wielkości i powtarzania gestów przeciwników i poprzedników na stołku.
Telespektakl Blitwy został zrobiony w filmowy sposób — jak najdalszy od teatralnego, z rozbudowanym sztafażem wnętrz, w dużej ilości różnych miejsc, z zastosowaniem sztuczek montażowych. Chodziło o namalowanie precyzyjnego, przekonywającego obrazu — jak grupa ludzi utrzymuje i walczy o władzę, wszelkimi dostępnymi — jakże znanymi — metodami. Panorama małości.
Prelekcja adaptatora Janusza Nyczaka — to właściwie element przedstawienia — jest wygłaszana w tonie takiej samej ironii, w jakiej została zrobiona cała Blitwa. Cały spektakl brzmi jak przyczynek do studium bezsiły polskiej inteligencji. W sposób trochę ironiczny, bo nie do końca zamierzony. Także wobec samych twórców spektaklu.
Teatr poniedziałkowy: Blitwo, ojczyzno moja! (wg powieści Miroslava Krlezy Bankiet w Blitwie), przekład — Maria Krukowska, adaptacja — Janusz Nyczak. Reżyseria — Bogdan Hussakowski, scenografia — Jagna Janicka, kostiumy — Anna Bobrowska — Ekiert, muzyka — Piotr Hertel. TVT Łódź 1991. Emisja — 24 lutego, godz. 20.05