Miałeś chamie złoty róg
- Moje "Wesele" będzie o jakimś fatum, które krąży nad Polakami. Niby chcą się dogadać, coś zrobić dla kraju, jak coś już robią to zżera ich destrukcja. Także o rozwarstwieniu finansowym - mówi reżyser KRZYSZTOF BABICKI przed premierą w Teatrze im. Osterwy w Lublinie.
Na sobotnią [18 listopada]premierę "Wesela" przyjadą Zofia Kucówna, Sławomira Łozińska, Jan Englert, Janusz Gajos, Ignacy Gogolewski, Jan Machulski i Stanisław Mikulski. Tyle gwiazd naraz jeszcze na żadnej premierze w Lublinie nie było.
Waldemar Sulisz: Ma pan tremę?
Krzysztof Babicki: - Z powodu gwiazd - nie. Z powodu "Wesela" bardziej, bo robię je pierwszy raz.
Dlaczego?
- Każdy jakieś "Wesele" oglądał. Jedni mają swoją Rachelę, inni Jaśka. Sporo ludzi widziało film "Wajdy". Trzeba się z tym zmierzyć na scenie.
Po co komu taka ramotka? W ludowym kostiumie?
- Bo to dziś cholernie aktualna sztuka. Tak się składa, że tekst wybrany na jubileusz 120-lecia Teatru Osterwy nakłada się na czas wyborów. Ale to zabieg niezamierzony. W Lublinie żyje Leokadia Wyspiańska, synowa i Dorota Wyspiańska - wnuczka Stanisława Wyspiańskiego. Będą na premierze.
O czym jest pańskie "Wesele"?
- O jakimś fatum, które krąży nad Polakami. Niby chcą się dogadać, coś zrobić dla kraju, jak coś już robią to zżera ich destrukcja. Także o rozwarstwieniu finansowym. Z jednej strony Piotr Wysocki, który zagra Dziada. Wystarczy mu kilka kęsków ze stołu i kieliszek wódki. Z drugiej Poeta i Dziennikarz. "Wesele" jest także o gwałtownym grzechu pychy, która zżera ludzi.
Gdzie dzieje się pańskie "Wesele"?
- Na pewno nie w podkrakowskiej wsi. W izbie. Takim magazynku na wódkę, po którą się wpada, jeśli zabraknie na stołach. Do którego się wpadnie, żeby odsapnąć, ścisnąć dziewuchę, wygadać się. W "Weselu" Wyspiańskiego cały czas chleją wódkę.
Jakie kostiumy?
- Raz na czarno. Raz w kontuszu. Symboliczne. Żeby nie opowiadać jakiejś bajki, tylko walić prawdą po oczach.
Muzyka?
- Lekko inspirowana ludowym klimatem.
Scenografia?
- Taka, żeby nie odciągała uwagi od tekstu.
Robi pan skróty?
- Najpierw myślałem o dwóch aktach. I jednej przerwie. Ale Wyspiański ułożył tekst na trzy akty. Tak zostało. Nic nie skracałem. Najwyżej coś dodałem.
Ponoć na finał szykuje pan przewrotną niespodziankę?
- Tak. W "Weselu" czeka się na cud.- Może coś się wydarzy? Symbolem jest złoty róg. Ale niespodzianki nie zdradzę.