Po pokazie "Błękitnego diabła"
Warszawska premiera monodramu, dwa odznaczenia na piersi, Nina Andrycz na widowni, kosze kwiatów na scenie. Poniedziałkowy wieczór w Narodowym należał do Barbary Krafftówny [na zdjęciu].
Rzadko się zdarza tak bezpretensjonalna impreza jubileuszowa, jak obchody 60-lecia pracy artystycznej Barbary Krafftówny w Narodowym. A to przede wszystkim dzięki samej jubilatce, która prostolinijnym zachowaniem i dowcipem rozbijała nadętą atmosferę - taką, jaka zwykle towarzyszy wręczaniu orderów, odczytywaniu dyplomów, sztywnym przemowom. Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski musieli być z niej naprawdę dumni.
- Przeskoczyłam dwie siekierki, czyli 77 lat, więc mam nadzieję, że dotrwam do trzech kaktusów, czyli 111 lat - oznajmiła aktorka zebranym w Narodowym gościom, wśród których pojawili się m.in. Maja Komorowska, Stanisław Tym, Kazimierz Kutz, ks. Kazimierz Orzechowski, Bogusław Kaczyński, a także Nina Andrycz i Jadwiga Kaczyńska, matka premiera i prezydenta RP.
Podczas gdy minister kultury Kazimierz Michał Ujazdowski wieszał jej na szyi złoty medal Gloria Artis, Krafftówna odwróciła się od niego z wdziękiem, zastygając w pozie, w jakiej kobieta czeka, aż mężczyzna zapnie jej kolię. Na piersi miała już Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, przyznany przez prezydenta Rzeczypospolitej, a wręczony 24 października po prapremierowym pokazie monodramu "Błękitny diabeł" w gdyńskim Teatrze Muzycznym.
W poniedziałek spektakl ów, przygotowany specjalnie na jubileusz Barbary Krafftówny, zobaczyła warszawska publiczność. Była to jedyna okazja, by w stolicy zobaczyć to przedstawienie. Po ponad pół wieku pracy - jeden wieczór dla przyjaciół i wiernych widzów. Wieczór aktorki, która mówi o sobie: Od lat jestem samotnym żaglem.