Artykuły

Pustynia

Teatry nie działają. Przedstawienia możemy oglądać jedynie w zapisach. Zarejestrowany spektakl z tego roku, podobnie jak przedstawienie sprzed pół wieku, zyskuje taki sam ontologiczny status — oglądamy na ekranach jedynie zapisy przeszłości.

1.

Józef Szajna był w Auschwitz w celi śmierci. Czekał na rozstrzelanie. Cela o podstawie dzie­więćdziesiąt na dziewięćdziesiąt centymetrów. I zbyt nisko, by się wyprostować. Beton. Ciem­ność — nie wiadomo, jak długo już się tu jest. Nie wiadomo, czy to dzień, czy noc. Wszystkie bodźce przestają docierać. Ciało ścierpło, nic już nie boli. Pozostaje tylko czekanie na śmierć. Szajna wspomina po latach: „Opuszcza pana cały świat. Wszystko. Wszystko się zepsuło, żad­ne logiczne prawdy nie łapią, żadne złudne na­dzieje nie chwytają, jest pan absolutnie wy­próżniony z siebie. […] jakby nic pan nie ważył, nie miał żadnej wagi, żadnej, żadnego odczucia swojego ciała, swojego ciężaru, swojego od­dechu, niczego, […] jakby szła sama świado­mość” (J J. Fąfara, 18 znaczy życie. Rzecz o Józe­fie Szajnie, Rzeszów 2009, s. 121-122; relacja magnetofonowa, archiwum autora). Świat traci kierunki, przestrzeń się rozszerza. Człowiek wyswobadza się ze swojego ciała, nie ma jego poczucia. Pozostaje świadomość — jakby wy­zwolona. Nic już nie krępuje. Cela nie ma gra­nic. „Widzi […] firmament nocnego nieba. Rozpoznaje gwiazdozbiór Strzelca. Uśmiecha się” (tamże, s. 121).

Ten opis swoistej ekstazy, dokonany przez Józefa Szajnę, jest niezwykle paradoksalny. Bowiem — jak można z niego wnioskować — dane było Szajnie doświadczenie mistyczne w najmroczniejszym miejscu na świecie, w ce­li śmierci w Auschwitz. Dotarł do punktu, do którego trudno dojść mistykom, ojcom pus­tyni, ekstatykom… Udało stać się wolnym od pragnień, żyć tylko świadomością, porzucić ciało, które jest więzieniem duszy. Oczywiście, być może ta zbieżność z mistyką jest pozorna. Być może za granicą cierpienia i męki, przebywania w Stehzelle, czekała po prostu zwykła fizjologiczna utrata czucia cia­ła z głodu, wycieńczenia i zimna. Ale i Szajna po latach będzie mówił, o tym i o innych okrutnych zdarzeniach z obozów, że doznał czegoś wyjątkowego: „Wydaje mi się, że dane mi było po prostu wielkie szczęście przeżycia sytuacji ostatecznej” (J. Szajna, Gram samego siebie, „Dialog" nr 7/1982).

Zapewne miło byłoby w tym punkcie po­zostać, mówiąc o doznaniach ekstatycznych, ale Szajna wspominał obóz w Auschwitz tak­że w całej jego brutalnej trywialności. Jako miej­sce podeptania wszystkich wartości, jako miejsce odczłowieczenia niemieckich katów i odczłowieczenia ich ofiar; jako miejsce nie­wyobrażalnej zbrodni. Ale opowiadał też, jak jego szkolni koledzy z Rzeszowa pomogli mu przeżyć w tych nieludzkich warunkach, gdy skatowany właściwie powinien umrzeć (por. J. Szajna, Dno, „Teatr” nr 4, 5, 6/1992). Dzielili się z nim wszystkim i chronili, jak umieli. Gra­nice między dobrem i złem we wspomnieniach Szajny nigdy nie zostały zatarte.

Gdy już po wojnie stał się znanym plasty­kiem, scenografem i reżyserem, jego twórczość niejednokrotnie wiązano z przeżyciami w Au­schwitz. Niekiedy protestował, mówiąc, że nie jest artystą jednego tematu. Ale wielokrotnie sam o tym mówił, że jego krańcowe doświad­czenia nie mogą pozostać daremne, a jego dzie­ła sztuki i spektakle powinny być przestrogą dla współczesnych.

Przynajmniej w kilku spektaklach te oświę­cimskie obsesje powracają wprost. Pierwsze waż­ne tego typu doświadczenie artystyczne stało się możliwe dzięki Jerzemu Grotowskiemu. W Akropolis w Teatrze 13 Rzędów (1962) jako przestrzeń gry, zamiast, jak u Wyspiańskiego, wawelskiej katedry, Szajna zaprojektował Au­schwitz (por. wypowiedź Szajny w: M. Czanerle, Szajna, Gdańsk 1974, s. 14). I właśnie tam, pośród zdegradowanych postaci, były rozgry­wane mity antyku i przywoływane judeo- chrześcijańskie opowieści. Salwator prowadził ludzkość ku śmierci. Rzeczywistość, która fundowała kulturę Zachodu, została w ten sposób poniżona, ale i równocześnie, jak chciał Grotowski, poddana apoteozie (por. T. Kornaś, Apologie, Kraków 2017, s. 13-33). Ponad dekadę później Szajna zrobił — już na własną rękę, będąc dyrektorem Teatru Studio w Warsza­wie — podobne w założeniu przedstawienie: Replikę (1973). W tym przypadku jednak wy­mowa dzieła była jeszcze bardziej skrajna — nie została już nawet pamięć poniżonych mitów i historii, ale wyłącznie strzępy ludzi i cywilizacji, które zatraciły jakiekolwiek konotacje. Zdegradowany został też język. Pozostało ledwie kilka słów, których znaczenie wydawało się równie zatarte: mama, pomóż, patrz, ślepa…

Ale kilka wątków w Akropolis i w Replice pozostało niezmiennych, wskazujących na określony sposób patrzenia Szajny na świat. Zawsze będzie ktoś, kto chce bez ograniczeń rządzić innymi. Zawsze potrzebą człowieka pozostanie kreowanie boga, oddawanie czci… Zawsze pojawi się gdzieś bezinteresowna przemoc, zawsze będą tacy, którymi próbuje się dyrygować…

Pokazywany w Replice świat resztek, z któ­rych — jak ze śmietnika — wyłaniają się ludzie, wydaje się pozbawiony nadziei. Odgrzebywane są resztki starego świata. Niegdyś w tym pod­danym zagładzie świecie rodziły się dzieci, niegdyś była Polska — wygrzebana zostanie maleńka biało-czerwona flaga, niegdyś były przedmioty, buty, papierosy, lusterka, grzebienie… Ale Szajna jest świadomym celów artystą. Ten świat kalekich manekinów, oświę­cimskich sylwet, tysięcy zdjęć więźniów w pa­siakach, zostaje na koniec przedstawienia upo­rządkowany. Ze śmietnika, który zapełniał na początku środek sali, ze sterty papierów, kalekich manekinów i protez, z której wygrze­bały się ludzkie postaci, na koniec spektaklu powstaje harmonijna kompozycja muzealnych eksponatów. Aktorzy, jak cienie przeszłości, gdzieś się rozpłynęli. Wszystkie ich działania były jak wspomnienie, które odnosiło się do minionej rozpaczy. Gdy odeszli, pozostały artystyczne obiekty jednoznacznie kojarzone z zagładą. Bo Szajna wiedział przecież, że te­atr nie jest zdolny wprost pokazać Auschwitz, śmierci, Zagłady. Może się jedynie do tego ustosunkować, szukać ekwiwalentów, powi­doków, skojarzeń. W swoim przedstawieniu sprzed pół wieku Szajna w finale postawił więc diagnozę, że dziś pozostaje tylko uporząd­kowana przestrzeń obiektów artystycznych (spotworniałych manekinów, zdeformowa­nych, lecz zachowujących ślady piękności), przestrzeń pamięci (zdjęcia więźniów), syl­wety (ludzie jako tarcze strzelnicze), artefak­ty (buty, koła, taczki…). Wszystko to ułożone w konsekwentnym, estetycznym, galeryjnym układzie. Na koniec sam Józef Szajna wejdzie w przestrzeń swojego wspominania. Niesie dziecięcego bączka i szybę zamkniętą w ozdob­nych ramach. Kładzie szybę na ziemi, nakręca i puszcza bączka. Odchodzi. Dziecięcy kolo­rowy bączek będzie jeszcze długo kręcił się po odejściu Szajny.

Gdy opisuję ten zamykający spektakl gest artysty, wydaje się on nieco zaskakujący. Prze­kreśla swoją odmiennością oniryczno-przerażającą strukturę całego spektaklu. Ale zara­zem wydaje się on potrzebny. Bo świat toczy się dalej. Auschwitz stał się przestrzenią mu­zealną. Przestrzenią pamięci, ale wychyloną w przyszłość. Tak chciał Szajna. Auschwitz to koniec cywilizacji, ale z pozostałego śmietnika człowieczeństwa odrodzi się ono na nowo. Jednak ludzie nie mają prawa zapomnieć tego, co było.

2.

Powód, dla którego piszę znów o Replice, jest prosty. Teatry nie działają. Przedstawie­nia możemy oglądać jedynie w zapisach (po­jawiają się też transmisje małoobsadowych widowisk). Zarejestrowany spektakl z tego roku, podobnie jak przedstawienie sprzed pół wieku, zyskuje taki sam ontologiczny sta­tus — oglądamy na ekranach jedynie zapisy przeszłości.

STUDIO teatrgaleria też prezentuje w sieci — jak większość instytucji — swoje spektakle. W repertuarze online pojawiła się w połowie maja 2020 Replika w inscenizacji Józefa Szajny. Gdy w trakcie projekcji patrzyłem na liczbę widzów na YouTubie, była ona niewielka, nie­spełna dwieście osób. Ale przecież tylu mak­symalnie widzów oglądało ten spektakl na żywo. Tyle że teraz byliśmy rozmieszczeni Bóg wie gdzie w świecie. Daleko od siebie i daleko od spektaklu. Zapatrzeni we własne ekrany. Marna z nas była teatralna wspólnota.

Dla jasności wywodu muszę przyznać, że o napisanie tekstu o Replice online poprosiła mnie redakcja „Teatru”. W powietrzu wisiało wtedy niezadane pytanie: czy Replika w okre­sie pandemii zyskuje nowe znaczenia? Dla­czego akurat ten spektakl jest teraz transmito­wany? Jeśli odniesiemy się — jak robił to Szajna — do rzeczywistości obozów koncentracyjnych, do czasu po „apokalipsie” i Zagładzie, do pa­mięci i przerażenia, trudno o jakiekolwiek nowe interpretacje. Pomimo zmieniających się przez półwiecze estetyk teatralnych odczy­tania Repliki pewnie pozostają takie same. Zresztą temat „Zagłada a pandemia” (zwłasz­cza gdy wydaje się już po części opanowana) brzmi dosyć groteskowo.

Ale Szajna deklarował wielokrotnie, że chce, by jego wypowiedzi artystycznych nie ograni­czać do jednego, narzucającego się kontekstu. Pisał: „Zastanawiam się, czy ludzie chcą dzisiaj właściwie być wolni? […] Czy nie chcą tylko konsumować, stając się tego życia niewolni­kami? Nienawidzę niewolnictwa, wraz z in­nymi doświadczyłem go na sobie, i wiem, co można z człowieka zrobić” (wypowiedź Józefa Szajny, cyt. za: Z. Taranienko, Szajna Galeria. Sztuka Protestu [w:] Szajna Galeria. Katalog zbiorów, Rzeszów 1999, s. 14). Ta dialektyka wolności i zniewolenia odsłania teraz nowe konteksty. Zachłyśnięcie się całej naszej cywi­lizacji pychą wolności załamało się nagle z po­wodu wirusa. „Wolność” nagle skapitulowała przed chorobą i śmiercią, którą spychano na margines niebytu (słowo „umarł” coraz trud­niej przechodzi przez usta — przecież mówimy „odszedł”). Ale wszystko to stało się tylko na chwilę — maszyneria inżynierii społecznej po­woli wraca do normy. Już teraz wydaje się nam wszystkim, że zagrożenie mija, minie. Znów będziemy bezgranicznie „wolni”, ale z nie­chcianą świadomością, że nie wszystko od nas zależy.

Łatwo sobie jednak dzisiaj wyobrazić, że ten koronawirus, albo następny, mógłby być zagładą całej cywilizacji, jaką znamy. Szajna w programie Repliki napisał, o czym jest jego spektakl: „O czym? O agonii naszego świata i naszym wielkim optymizmie”. Ale to nie op­tymizm jednostkowy, lecz dotyczący całej ludzkości. W nasz indywidualny los bowiem wpisana jest śmierć. Możemy być jednak pewni, że, jak w spektaklu Szajny, ktoś, gdzieś, kiedyś, puści wirującego bączka na zgliszczach mi­nionej cywilizacji i zacznie budować na nowo.

Wołałbym może „przekłuć balonik” i wrócić na poziom spraw bieżących. Ale „polityczność” nijak w dzisiejszej sytuacji pandemii do Repli­ki nie pasuje. Spektakl Szajny bowiem, obok doraźnej, miał także ponadczasową wymowę, i ona wybija się dzisiaj ponad wszystko.

Spektakl online 13 maja 2020

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji