Rycerze i toksyczna miłość
Teatr Śląski proponuje widzom szaloną podróż przez monumentalną powieść Sienkiewicza. Są w tym Potopie niebezpieczne przygody, odważni rycerze i piękne niewiasty, choć nieco już strupieszałe, to chwilami żywsze nawet niż te pamiętane z lektury.
Scenografię tworzy ściana pełna pomysłowych otworów i rząd trumien, z których jak zombi wyłażą dawno temu umarli bohaterowie w strojach z epoki. Niegdyś biała, jak niezapisana karta powieści, pokryła się z czasem ta ściana plamami zakrzepłej krwi. Pamiątkami niezliczonych bitew, a nieraz krwawych rzezi i rozbojów, które składają się na dzieje naszej ojczyzny i które opiewał w swych powieściach autor Trylogii.
Kolejnym rozdziałom powieści towarzyszą współczesne przeboje: od Republiki, przez Paktofonikę, aż po zespół ABBA — w nieoczywistych aranżacjach Dominika Strycharskicgo. W tej makabrycznej scenerii siedmioro artystów odgrywa kolejno całą galerię Sienkiewiczowskich postaci zręcznie, inteligentnie i z humorem. Pyszni są zwłaszcza Marcin Gaweł jako cwany Zagłoba, bałamucący Rocha Kowalskiego i Anna Kadulska w roli wyraźnie zmęczonej nieustannym angażowaniem w bieżącą politykę Matki Boskiej Częstochowskiej.
Ale najważniejszy jest Andrzej Kmicic w interpretacji Michała Rolnickiego, trochę rozrabiaka, trochę błędny rycerz, ostatecznie ofiara toksycznej miłości do Rzeczypospolitej, która od swoich synów, jak pokazuje Jakub Roszkowski, zwykle nie mądrości żąda czy cnoty, ale krwi.