Artykuły

Mrożek podbija Tallin

Stulecie odzyskania niepodleg­łości przez naszą ojczyznę celebrowane jest na liczne sposoby. Serce rośnie, gdy widzi­my zdjęcia „Daru Młodzieży” przycumowanego w singapur­skim porcie, kiedy powiewa na nim biało-czerwona bandera, a logotyp jubileuszu — pisany czcionką marszałka Piłsudskie­go napis „niepodległa” — przypomina o doniosłości tych chwil. Stulecie odzyskania niepodległoś­ci to również liczne wydarzenia kulturalne, ze spektakularnymi koncertami, których kulminacja 11 listopada nie ominie nawet tak prestiżowej sali, jak londyńska Royal Albert Hall.

Śledzę internetowe wpisy na­szych artystów i odnoszę wraże­nie, że nie ma miejsca na świę­cie, do którego polska muzyka, teatr czy sztuki plastyczne nie dotarłyby na fali rocznicy. Tak było w przedostatni poniedziałek października, kiedy w przepięk­nej operze w Tallinie z Tangiem Michała Dobrzyńskiego, odwołu­jącym się wprost do ikonicznego dramatu Sławomira Mrożka, występowała Warszawska Opera Kameralna. Spektakl zgromadził przedstawicieli korpusu dyploma­tycznego, władz Estonii; ważne słowa o związkach naszego kraju z Estonią padły z ust polskie­go ambasadora RP w Estonii Grzegorza Kozłowskiego. Zanim zabrzmiały pierwsze dźwięki opery, w czasie oficjalnej częś­ci o samym projekcie oraz jego intencji w kontekście jubileuszu odzyskania niepodległości opo­wiedziała dyrektor WOK Alicja Węgorzewska-Whiskerd: — Jest to dla mnie wielki zaszczyt, że spoty­kamy się tutaj w tak szczególnych okolicznościach. Stulecie odzyska­nia niepodległości Rzeczypospoli­tej Polskiej, pamięć przywrócenia jej państwowości po 123 latach nieobecności na mapie świata to okazja do pokazania, jak ważnym elementem zachowania narodo­wej tożsamości jest sztuka. To właśnie sztuka, w czasach, kiedy ojczyznę nasi przodkowie nosili w sercach, a rozszarpana między Prusy, Rosję i Austrię Polska miała przejść do historii i ostatecznie być zatarta — zapomniana, przykryta przez kurz upływającego czasu — wówczas w szczególności muzyka przypominała o istnieniu Polski, pobudzała ducha patriotyzmu. Opery, pieśni i muzyka sakralna Stanisława Moniuszki, ukazujące piękno Polski dzieła Mieczysława Karłowicza czy określana wręcz jako „armaty ukryte w kwiatach" spuścizna Fryderyka Chopina — one wszystkie miłość do ojczyzny zawarły w każdej nucie, frazie w każdym takcie. W nich była Pol­ska, choć na mapach próżno było jej szukać. Ale historia naszych obu ojczyzn, Estonii i Polski, jest naznaczona również wolą zatarcia narodowej tożsamości po 1945 r. Historia nie pierwszy raz pokazała, że duch patriotyzmu, ludzka wola bycia niepodległym i niezawisłym, wygrywają z każdym, nawet naj­bardziej totalitarnym ustrojem. Pol­ska i Estonia przeszły długą drogę do swojej wolności, do całkowite­go samostanowienia. I muszą na zawsze wyciągnąć z tego ważną lekcję, bo wolność nie jest dana na zawsze.

Również przed spektaklem dyplom uznania z rąk ambasa­dora otrzymał Hendrik Lindepuu, który jest jedynym tłumaczem literatury Sławomira Mrożka na język estoński.

Po spektaklu poprowadzo­nym przez Jose Marię Florên­cja, a wyreżyserowanym przez Macieja Wojtyszkę ze scenografią Katarzyny Gabrat-Szymańskiej, publiczność zgotowała artystom owację. Z ust krytyków padały tak znaczące słowa, jak choć­by opinia, że była to najlepsza współczesna opera wystawiona w Estonii w XXI wieku! Jak widać, naszą niepodległość świętujemy pięknie, sławiąc polską sztukę, co bez wątpienia jest wartością dodaną całych obchodów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji