Artykuły

Mozart w świecie Agaty Christie

W warstwie muzycznej spektakl pod kierownictwem muzycznym Bassema Akiki wypad! znakomicie. Orkiestra grała sprawnie i z lekkością.

Tuż przed wakacyjną przerwą, na zakończenie 75. sezonu Opery Śląskiej publiczność otrzymała miłą niespodzian­kę. Wszystko za sprawą inscenizacji Rzekomej ogrodniczki Mozarta, której podjął się Andre Heller-Lopes. Pochodzący z Brazylii artysta w 2013 roku otrzymał nagrodę Britten 100 Award, a jego spektakl Sen nocy letniej znalazł się w finale International Opera Awards 2014 w kategorii najlepsze przedstawienie operowe. Z oper Mozarta ma na koncie realizacje takich tytułów jak Idomeneusz, król Krety, Wesele Figara, Don Giovanni, Cosi fan tutte, a także Gęś z Kairu i Dyrektor teatru. Jego debiut w Operze Śląskiej potwierdził tylko, że jest twórcą wrażliwym i nadzwyczaj dobrze czuje tego kompozytora.

La finta giardiniera, przetłumaczona jako Rzekoma ogrodniczka, to dzieło rzadko wystawiane, w Polsce znane z realizacji Warszawskiej Opery Kameralnej, które jest postrzegane jako urocza wprawka zapowiada­jąca Wesele Figara czy Così fan tutte. Jednak po bliższej analizie odnajdziemy w tej operze komicznej elementy dramma giocoso, a sami bohaterowie nie są wcale jedno­wymiarowi i posiadają wiele cech czarnych charakterów. Stąd ciekawe rozwiązanie reżysera, aby przełożyć postaci z Ogrodniczki na znanych z popkultury bohaterów. I tak Don Anchise/Podesta ma twarz Herkulesa Poirota, Hrabia Belfiore to kapitan Kloss, Ramiro jest Sherlockiem Holmesem, Serpetta — Panną Marple, zaś Roberto/Nardo — inspektorem Clouseau z Różowej pantery. W stworzeniu świata znanego z kryminałów Agathy Christie czy Arthura Conan Doyla pomogły nie tylko wspaniałe kostiumy Dagmary Walkowicz-Goleśny, ale także zachwycająca scenografia Renato Theobaldo.

W części pierwszej akcja rozgrywa się w stylowym, angielskim salonie z imponującą biblioteką, w drugiej w tajemniczym, trochę magicznym, mieniącym się kolorami i świetlikami lesie. Heller-Lopes mistrzowsko pokierował ansamblem, bohaterowie byli niezwykle dynamiczni, co wpłynęło na wartkość akcji. Reżyser zgrabnie bawił się konwencją, wprowadził dużo zwiewności i lekkości, przez co jego inscenizacja jest nie tylko ożywcza, lecz także inna od większości polskich realizacji. Przesłanie zaś, jakie dziś płynie z tej zagmatwanej komedii omyłek, jest takie, że każdy z nas posiada mroczną, nie zawsze odkrytą stronę, każdy poszukuje miłości i akceptacji, ale wszystko można, koniec końców, obrócić w żart.

W warstwie muzycznej spektakl pod kierownictwem muzycznym Bassema Akiki wypadł znakomicie. Orkiestra grała sprawnie i z lekkością, dobrze brzmiała też sekcja basso continuo. Nie zabrakło drobnych muzycznych żartów, takich jak motyw muzyczny z Różowej pantery i pastisz arii Królowej Nocy w recytatywie. Ewa Majcherczyk była przekonująca zarówno jako markiza Violante Onesti, jak i jako tytułowa, dziewczęca ogrodniczka. Dobrze wypadli Mateusz Zajdel (Don Anchise/Podesta), Tomasz Tracz (Hrabia Belfiore), przebrana za Sherlocka Holmesa Anna Borucka (Ramiro) i Łukasz Klimczak (Nardo). Moje serce skradła jednak Ewelina Szybilska (Serpetta), obdarzona ogromną vis comica. Wokalnie spektakl był wyrównany, każdy ze śpiewaków miał szansę pokazać w ariach swój talent. Najtrudniejsze zadanie miała oczywiście Ewa Majcherczyk, która śpiewała najwięcej, a w dodatku nie oszczędzała się na scenie, choćby podczas bieganiny w lesie. Najsłabiej wypadła Aleksandra Stokłosa (Arminda), która prezentowała dość ostrą barwę i nadmierne wibrato i odstawała przez to od reszty obsady.

Co ważne, druga obsada jest złożona ze studentów Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, bowiem spektakl jest koprodukcją bytomskiej opery i katowickiej uczelni muzycznej. Pierwsza wspólna realizacja to powrót do tradycji zapo­czątkowanej jeszcze przez słynnego dyrektora Opery Śląskiej Napoleona Siessa. Dla młodych adeptów sztuki wokalnej to możliwość zetknięcia się z prawdziwą pracą na scenie, dla publiczności zaś szansa na obserwowanie wschodzących talentów, a tym samym pewien powiew świeżości. A, jak wiadomo, Mozart idealnie nadaje się do tego, by dobrze rozpocząć przygodę z teatrem muzycznym, o czym świadczy wiele wokalnych karier. Udane i bezpretensjonalne zakończenie sezonu to także dobry prognostyk na przyszły sezon, na który zaplanowano między innymi pierwszą współczesną inscenizację opery Don Desiderio Józefa Michała Poniatowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji