Artykuły

Płeć teatru

Kobieca historia teatru otrzymała założy­cielski impuls. Gmach tej nieistniejącej jesz­cze, lecz już możliwej do wyobrażenia wiedzy uzyskał podwaliny w HyPaTii — imponującej operacji badawczej, której owocem jest udo­stępniona na platformie internetowej baza dramatów, wywiadów, notacji filmowych i ar­tykułów na temat artystek teatru różnych spe­cjalności oraz trzytomowe wydawnictwo.

Praca zespołu autorek, kierowanego przez Joannę Krakowską, została doceniona i uho­norowana doroczną nagrodą Polskiego To­warzystwa Badań Teatralnych. O dziwo, mi­mo dobrej koniunktury dla women's studies, badaczki bynajmniej nie były skazane na sukces. Jak wyznała w wywiadzie dla „Dwutygodnika” Agata Adamiecka-Sitek, z powodu jawnie zadeklarowanej orientacji feministycznej projekt miał problem z afiliacją w Instytucie Sztuki PAN. Ostatecznie przyjął go pod swe skrzydła Instytut Teatralny, i to pod jego szyldem ukazała się wieńcząca ten etap prac publikacja. Efektem benedyktyń­skiej pracy zespołu jest też potężne archiwum, które może stać się wsparciem źródłowym dla kolejnych przedsięwzięć badawczych.

Autorki HyPaTii rozpoczynają charaktery­stykę twórczej aktywności kobiet od opisu ilo­ściowego. W tomie Agora przedstawiono dane statystyczne pozwalające prześledzić ich obec­ność w życiu teatralnym w latach 1944-2010. Uzupełnieniem opracowania są spisy dyrek­torek teatrów od 1765 roku oraz udostępniona na stronach internetowych projektu Kronika życia teatralnego 1944-2014. W zestawieniach Agory wyszczególniono liczbę premier przy­gotowanych w poszczególnych sezonach przez reżyserki oraz liczbę sztuk dramatopisarek, opublikowanych w miesięczniku „Dialog” i zre­alizowanych na scenie. Policzono też absol­wentki reżyserii, jurorki na festiwalach, a tak­że kobiety zajmujące stanowiska kierownicze w zespołach scen dramatycznych, lalkowych i muzycznych. Wyniki tych analiz poświad­czają deficyt reprezentacji kobiet właściwie w każdej z badanych kategorii. Liczba przed­stawień wyreżyserowanych przez kobiety rzadko przekraczała 20%, choć — co może za­skoczyć — wyższe wskaźniki w tym względzie odnotowano w latach czterdziestych i pięć­dziesiątych niż w kolejnych dekadach. O ile powojenną „hossę” być może da się wytłuma­czyć specyfiką epoki, w której ciężar odbu­dowy wielu dziedzin życia spoczywał właśnie na barkach kobiet, o tyle spadek ich aktywno­ści twórczej w latach siedemdziesiątych i póź­niej trudno wyjaśnić w kategoriach ogólno­społecznych. Era kultu wielkich inscenizatorów miała najwyraźniej męskie oblicze, choć liczba absolwentek wypuszczanych wówczas na rynek przez wydziały reżyserii wcale nie była mniejsza niż przedtem. Co ciekawe, sy­tuacji nie zmienił nawet boom teatrów stu­denckich, w których praktykowano znacznie bardziej demokratyczny model twórczości zbiorowej. Wśród liderów tych grup próżno szukać kobiet, co więcej, wiele wybitnych teatrów odwołujących się do równościowych ideałów kontrkultury pracowało w systemie „wodzowskim”, restrykcyjnym wobec człon­kiń zespołów, o czym w książce Błaźnice zaj­mująco pisała Katarzyna Kułakowska, jedna z autorek HyPaTii. W świetle tych danych niemal symbolicznego znaczenia nabiera fakt, że prestiżową Nagrodę im. Konrada Swinarskiego przyznano kobiecie po raz pierwszy dopie­ro w 2017 roku. Jej laureatką została wówczas Anna Augustynowicz.

Jedynym obszarem, w którym obecność kobiet zaznaczyła się silniej, jest teatr lalkowy. Autorka wstępu do Agory, Kinga Dunin, tłu­maczy powstanie tej niszy faktem, że sceny dziecięce, uchodzące za mniej prestiżowe, nie były miejscem atrakcyjnym dla męskiej konkurencji. Być może w teatrze animacji kobiety istotnie miały większe szanse na prze­bicie, lecz uogólnienie takie dla wielu artystek mogłoby się okazać krzywdzące. Nie brakowa­ło przecież kobiet — reżyserek, scenografek, a zwłaszcza dramatopisarek — dla których twór­czość dla dzieci była wyborem najzupełniej świadomym, a nie wyjściem zastępczym.

Przedstawione w Agorze statystyki nie dają zresztą pełnego obrazu sytuacji. Liczba absol­wentek wydziałów reżyserii, bez możliwości prześledzenia, ilu z nich udało się utrzymać w zawodzie, niewiele mówi o ich pozycji na tea­tralnym rynku pracy. Nie jest też jasny powód, dla którego pominięto w opracowaniu ak­torki. To zrozumiałe, że dla autorek projektu ważne było przede wszystkim zlokalizowanie obszarów dyskryminacji kobiet w teatrze, któ­ra akurat w zespołach aktorskich jest pewnie mniej widoczna, jednak usunięcie z pola widzenia przedstawicielek tego zawodu wydaje się zabiegiem sztucznym, tym bardziej że w tomie (Nie)świadomość teatru, w którym zebrano teksty programowe twórczyń różnych specjalności, nie brak głosów aktorek.

Dane prezentowane w książce obnażają też „nieszczelność” systemów dokumentacji tea­tralnej. Ich podstawą źródłową są „Almanachy Sceny Polskiej” i roczniki „Teatru w Polsce”, w których publikowano informacje dostarczo­ne przez same teatry, nierzadko nieścisłe bądź niepełne. Gdyby na podstawie tych danych prześledzić na przykład drogę zawodową wy­bitnej poetki i dramatopisarki Krystyny Miłobędzkiej, można by odnaleźć w niej poważ­ne luki. Spośród czterech sezonów, w których pisarka pełniła funkcję konsultantki progra­mowej w Teatrze Objazdowym „Tęcza” w Słup­sku (1963/1964-1966/1967), Agora odnotowuje tylko dwa (1963/1964 i 1966/1967). W zestawie­niu nie znajdziemy też informacji o jej współ­pracy z Wrocławskim Teatrem Lalek w sezonie 1968/1969 ani z wałbrzyskim Teatrem Lalki i Aktora w latach 1987-1991. Z systemu sprawo­zdawczości, publikowanej w „Almanachach”, „wypadło” również wiele innych nazwisk kon­sultantek i kierowniczek literackich, jak choćby Justyna Hofman, współtworząca kształt programowy Teatru Współczesnego we Wrocławiu za czasów Kazimierza Brauna (sekretarz lite­racki w latach 1981-1984) — jedyna kobieta w gru­pie pracowników, którzy w 1984 roku złożyli wypowiedzenia na znak protestu przeciwko dymisji dyrektora; czy Urszula Liksztet, której trwający ponad dwie dekady związek z Teatrem Norwida w Jeleniej Górze — w charakterze konsultantki, potem kierowniczki literackiej — został okrojony o ważny okres, przypadający na dyrekcję Aliny Obidniak (1977-1989) oraz kilka sezonów z kolejnej dekady (1994-1997).

Pewne wątpliwości może też budzić sposób definiowania stanowisk kierowniczych. Jeśli do tej puli badaczki włączają dyrektorki ad­ministracyjne teatrów, skarbniczki, asystentki dyrektorów ds. artystycznych, pracownice działów literackich i kierowniczki muzyczne, to z pewnością powinny się w niej również znaleźć szefowe marketingu, biur obsługi wi­dza czy pracowni scenograficznych.

Gdyby przez pryzmat danych przedstawio­nych w Agorze oceniać na przykład wrocławski Capitol, wypadałoby uznać, że jest to insty­tucja o wybitnie „męskim” charakterze, bowiem od 2001 roku, a więc od momentu przekształ­cenia tej placówki z Operetki w Teatr Muzycz­ny, w zestawieniach odnotowano tylko dwie kobiety: Bogusławę Orzechowską, piastującą funkcję kierowniczki chóru, i Magdalenę Ciok — kierowniczkę muzyczną, błędnie zresztą ozna­czoną jako szefowa baletu. (Warto przy tym uściślić, że Ciok pracowała na tym stanowisku przez trzy sezony, 2004/2005-2006/2007, a nie — jak podano — przez jeden, 2004/2005. Ponad­to Orzechowską w sezonie 2004/2005, a w se­zonie 2005/2006 obie artystki — omyłkowo przy­pisano do zespołu Teatru Capitol w Warsza­wie, który wówczas jeszcze nie istniał).

Tymczasem we wrocławskim Capitolu ni­gdy nie brakowało kobiet na znacznie bardziej wpływowych, choć dla systemu niewidocz­nych stanowiskach, zarządzających produk­cją przedstawień, komunikacją, promocją i reklamą. Przykłady takiej wybiórczości sta­tystycznego sita można by długo mnożyć.

Pewnie metodologię dokumentacji można udoskonalić, wszystko to jednak tylko fasada władzy, której realny podział w każdym tea­trze może być inny. Rzeczywisty wpływ na de­cyzje artystyczne nie musi być przecież po­świadczony eksponowanym stanowiskiem. Trudno przecenić choćby rolę scenografek, związanych etatowo z niektórymi scenami, takich jak Małgorzata Bulanda, bez której nie byłby możliwy sukces teatru Jacka Głomba. Scena legnicka zawdzięcza jej nie tylko wystrój, aranżację wnętrz oraz oprawę roz­maitych imprez, ale również eksperymenty z wyprowadzaniem przedstawień w prze­strzenie miejskie, co zresztą stało się znakiem firmowym teatru.

Autorki HyPaTii mają świadomość niedo­skonałości systemu dokumentacji teatralnej, o czym pisze Joanna Krakowska w nocie edy­torskiej do tomu Agora. Nieścisłości, odzie­dziczone po opracowaniach źródłowych, nie podważają wartości operacji badawczej prze­prowadzonej przez jej zespół, tym bardziej że ich korekta z pewnością nie zmieniłaby ogól­nych proporcji na mapie (nie)obecności kobiet w teatrze. Warto ją natomiast rozbudowywać i rozszerzać o nowe kategorie, takie jak edukatorki, krytyczki czy kobieca publiczność (sta­nowiąca podobno większą część widowni) — co proponuje we wstępie do Agory Kinga Dunin. Wszystkie te podmioty mają przecież wpływ na kształt i świadomość teatru.

Autorki projektu zajmują się jednak nie tylko ilościowym aspektem kobiecej aktywności w życiu teatralnym. Nie mniej ważne jest pytanie o jej jakość, charakterystykę, cechy dystynktywne. Czy można mówić o kobiecej narracji w teatrze? O kobiecym stylu twórczo­ści, sprawowania władzy? O kobiecym myśleniu o teatrze? Czy z całości życia teatru da się wykroić kontynent płci żeńskiej? HyPaTia rozpatruje te kwestie wnikliwie, sięgając po wypowiedzi samych artystek. Zaprezentowa­no je w tomie (Nie)świadomosć teatru (oraz w znacznie szerszym wyborze na platformie internetowej projektu), stanowiącym pole­miczną odpowiedź na wydaną w 2007 roku pod redakcją Wojciecha Dudzika antologię Świadomość teatru. Jak wyliczyły badaczki, w pracy tej, dokumentującej polską myśl teatralną minionego stulecia, na pięćdziesiąt osiem artykułów znalazło się tylko siedem tekstów autorstwa kobiet (w tym dwa współfirmowane przez artystki). HyPaTia rekom­pensuje ten deficyt, zbierając w jednym to­mie refleksje wybitnych aktorek, reżyserek i dyrektorek teatrów. Są to teksty o różnym cha­rakterze i proweniencji: wywiady, komentarze do własnej twórczości, pisane na zamówienie branżowych pism, wspomnienia, notatki prywatne. Historyk teatru znajdzie wśród nich takie skarby, jak rozmowy wspomnieniowe z Marią Malicką, Leonią Jabłonkówną (pełny, niepublikowany dotąd materiał udostępniono na stronie hypatia.pl), wypowiedzi wybitnych reżyserek, takich jak Irena Babel, Lidia Zam­ków czy Izabella Cywińska, oraz nieco już zapomnianych, choć zasłużonych dyrektorek teatru okresu powojennego, jak Stefania Do­mańska, Zuzanna Łozińska i Krystyna Tyszarska. Co ciekawe, niewiele w tych tekstach rozważań teoretycznych (wyjątkiem ciekawe szkice na temat poetyki teatru lalek Zofii Jaremowej i Janiny Kilian-Jarosławskiej), nie znajdziemy w nich też przykładów autorskiej wizji teatru. Joanna Krakowska, autorka wstępu do antologii, widzi w tym cechę różnicującą kobiecą świadomość teatru względem męskiej, zdominowanej przez myślenie modelowe. Ar­tystki, zdaniem badaczki, koncentrują się na sferze doświadczenia, i to z niej wyprowadzają uogólnienia, zamiast podporządkowywać prak­tykę twórczą wizjonerskim konceptom. Rze­czywiście, bohaterki książki nie formułują tez programowych, uchylają się od definicji, uni­kają autokreacyjnych póz. Widać to zwłaszcza w postawach reżyserek, nieprzystających do usankcjonowanego długoletnią tradycją wzor­ca inscenizatora-demiurga. W wypowiedziach doświadczonych dyrektorek uderza za to gos­podarska troska o sposób zarządzania mło­dymi kadrami, warunki pracy zespołu i zaspo­kajanie codziennych potrzeb.

Rysem ciekawym, choć niekoniecznie znaj­dującym wyjaśnienie w samych tekstach, jest pojawiająca się w wielu wypowiedziach do­świadczonych aktorek scen repertuarowych nuta podziwu dla teatru Grotowskiego. Po­brzmiewa w niob tęsknota za aktorstwem in­tegralnym, jednoczącym cielesność, psychikę i emocje człowieka. Może najciekawszy do­kument Krakowska zostawia czytelnikom na koniec. Jest nim wydobyta z domowego archi­wum „spowiedź” Haliny Mikołajskiej, w gorzki i przejmująco szczery sposób mówiąca o ko­biecym doświadczeniu bycia aktorką.

Można by się zastanawiać, czy styl kobiecej władzy w jakimś stopniu odróżniał się od standardów męskich. Czy kobiety dyrektorki widziały potrzebę zmiany systemowych struk­tur, czy potrafiły negocjować kształt podle­głych sobie instytucji? Wśród tekstów zapre­zentowanych w antologii nie znajdziemy przy­kładów takiej refleksji, co nie oznacza, że jej nie było. Warto wspomnieć choćby o Alinie Obidniak, wieloletniej szefowej Teatru Nor­wida, która domagała się przedefiniowania funkcji scen publicznych, poszukując prze­strzeni dla „trzeciej drogi” pomiędzy insty­tucją i twórczym laboratorium. W trudnych dla teatru latach osiemdziesiątych potrafiła skutecznie walczyć o poszerzenie granic ar­tystycznej wolności, przy czym — co warto pod­kreślić — musiała je negocjować nie tylko z władzami, lecz również z działaczami lokal­nej „Solidarności”. Sympozja z udziałem Gro­towskiego, wizyty teatru Barby, projekty prze­kształcenia teatru w instytucję łączącą prak­tyki badawcze i kulturowe — w oczach miej­scowego środowiska uchodziły za kosztowne fanaberie. Fala oskarżeń o mały włos zresztą nie doprowadziła dyrektorki do rezygnacji. Jej styl prowadzenia teatru — „miękki”, otwarty na kompromisy, poszukujący przestrzeni swo­body z dala od pól politycznego konfliktu — mógłby stanowić antytezę ówczesnej strategii Kazimierza Brauna, nastawionej na jawną konfrontację z władzami.

Aktywności ideotwórczej nie sposób też odmówić Krystynie Skuszance, w latach pięć­dziesiątych dyrektorce Teatru Ludowego w No­wej Hucie, który stał się modelowym przykła­dem teatru politycznego czasów popaździernikowej odwilży. W antologii znalazł się je­den z okolicznościowych wywiadów z reżyser­ką z lat siedemdziesiątych, choć Skuszanka publikowała wiele wypowiedzi programowych, w których precyzyjnie definiowała cele i pryn­cypia polityki repertuarowej kierowanych przez siebie instytucji.

Dyrektorką i reżyserką, która miała okazję przekuć doświadczenia nabyte w praktyce na zmiany systemowe, była Izabella Cywińska, sprawująca funkcję ministra kultury w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Pod jej kierow­nictwem przeprowadzono reformę ustroju teatralnego, która miała doprowadzić do częściowej decentralizacji sieci scen publicznych, zmiany reguł ich finansowania i dostosowania do warunków gospodarki rynkowej. Projekt ów z wielu powodów nie został w pełni wcie­lony w życie, niemniej pozostaje ciekawym przykładem udziału kobiet w kreowaniu polityki kulturalnej.

Ciekawym przykładem wykorzystania za­sobów archiwum HyPaTii jest wybór drama­tów, zatytułowany Rodzaju żeńskiego. Antolo­gię podzielono na kilka bloków tematycznych, w których znalazły się utwory poświęcone pro­blemom emancypacji, rewolucji, Zagładzie, różnym aspektom kobiecego milczenia oraz konfrontacji żeńskiej podmiotowości z patriarchalnym porządkiem świata. Z tekstów tych, ułożonych w pewien ciąg chronologiczny, wy­łania się niekanoniczna opowieść o historii, której osią jest kobiece doświadczenie. Z tej właśnie perspektywy — kameralnej, niekiedy indywidualistycznej, skoncentrowanej na re­lacjach rodzinnych, uczuciowych, traumatycz­nych doświadczeniach ciała i konfrontacjach kobiet z ograniczeniami narzuconych im ról — oglądamy w nich wielkie katastrofy dziejowe i procesy przemian społecznych, ekonomicz­nych, obyczajowych. To obraz nieheroiczny, antybohaterski, nierzadko widziany oczyma ofiary zmuszonej do milczenia. Zestaw sztuk, wybranych przez Agatę Adamiecką-Sitek, Krystynę Duniec, Justynę Lipko-Konieczną, Joannę Krakowską i Katarzynę Kułakowską, stawia w jednym szeregu obok autorek zna­nych, takich jak Gabriela Zapolska, Maria Kuncewiczowa czy Irena Krzywicka, pisarki, których twórczość została niemal całkowi­cie zapomniana. Pytanie, czy słusznie, nie będzie tu zbyt przydatne, bowiem HyPaTia ma ambicje wywrócić tradycyjne hierarchie i zaproponować własne. Czy tak się stanie? Utwory zebrane w antologii raczej nie zrewo­lucjonizują tradycyjnego kanonu, w którym zresztą kobiety są już obecne, i to na wysokich pozycjach. Trudno sobie wyobrazić, by zapre­zentowane w niej teksty o rewolucji, autorstwa lewicowych i komunizujących dramatopisarek — Sygnały Ewy Szelburg-Zarembiny, Pani Sło­neczna Anny Zahorskiej czy Pięść Antoniny Sokolicz — zdeklasowały bezkonkurencyjną jak dotąd w tej kategorii twórczość Stanisławy Przybyszewskiej. Podobnie w tematyce Zagła­dy nie do podważenia jest pozycja Idy Fink. Nie sposób jednak nie docenić wartości zna­lezisk badaczek, wśród których jest kilka cie­kawych pierwodruków. Publikacja dwóch dramatów poświęconych losom Żydów pol­skich — powstałej w latach wojny na emigracji Smoczej 13 Stefanii Zahorskiej oraz sztuki Idy Kamińskiej Zasypać bunkry, napisanej w ję­zyku jidysz i przełożonej na potrzeby tłuma­czenia słuchawkowego — przywraca te utwory polskiej historii dramatu.

Zasoby HyPaTii są nie tylko cennym uzu­pełnieniem archiwum, lecz również szansą na wprowadzenie do obiegu utworów dobrze rezonujących z problemami, które nurtują nas dzisiaj. Bo też dobór tekstów zaprezentowa­nych w antologii jest świadectwem refleksji współczesnej, a więc także odwzorowaniem pola zainteresowań samych badaczek. Można zatem widzieć w nim propozycję feministycz­nej alternatywy wobec kanonu, kwestionują­cej nie tylko faworyzowane w nim narracje, ale i konstytuujące go reguły. Autorki antologii podważyły przede wszystkim pryncypialną rangę kryterium wartości artystycznej, co nie oznacza, że w książce nie ma tekstów znakomi­tych, jak choćby przewrotne, rozbrajające iro­nią i autoironią stereotypowe narracje płci Kucharki Nory Szczepańskiej czy Typ A Marii Morozowicz-Szczepkowskiej. Strategia ta nie kwestionuje potrzeby wartościowania, raczej skłania do refleksji nad tym, co i według jakiej miary uznajemy za wybitne.

Priorytety selekcyjne badaczek są klarow­ne, mimo to można żałować, że w antologii za­brakło miejsca dla autorek osobnych, ekspery­mentujących z formą, poszukujących nowego języka w dramacie. Teksty kilku spośród nich — choćby Anny Świrszczyńskiej, Krystyny Miłobędzkiej czy Lidii Amejko — znajdziemy w bazie internetowej projektu. HyPaTia chce być przedsięwzięciem rewolucyjnym, a rewo­lucja zaczyna się na poziomie estetyki, dlatego obok figury nieodkrytej siostry Szekspira, przy­wołanej we wstępie do antologii jako symbol feministycznej rewindykacji, warto postawić też inną Wielką Nieobecną — siostrę Różewicza.

Na koniec jeszcze jedna uwaga: w HyPaTii to, co żeńskie, jest konfrontowane z męskim jako narracją dominującą. To oczywisty punkt odniesienia, można jednak zapytać, czy obraz teatru, skonstruowany w oparciu o kryterium różnicy płci, powinien poprzestawać na dwóch wymiarach? Czy w tej geometrii nie brakuje jeszcze jednej osi — homoseksualnej?

tytuł / Rodzaju żeńskiego. Antologia dramatów

redakcja / Agata Chałupnik, Agata Łuksza

wydawca / Instytut Teatralny

miejsce i rok / Warszawa zois

*

tytuł / Agora. Statystyki

redakcja / Joanna Krakowska

wydawca / Instytut Teatralny

miejsce i rok / Warszawa 2018

*

tytuł / (Nie)świadomość teatru. Wypowiedzi i rozmowy

redakcja / Joanna Krakowska

wydawca / Instytut Teatralny

miejsce i rok / Warszawa 2018

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji