Pokręta historyja
Niewiele ponad miesiąc temu w Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej z Legnicy Jacek Głomb wystawił przedstawienie "Obywatel M. - historyja" według scenariusza Macieja Kowalewskiego. Sprowadzenie tej głośnej sztuki do Warszawy napotkało na niespodziewane trudności - stołeczne teatry wymawiały się urlopami i napiętymi terminami.
Już przed premierą spektaklu było o nim głośno; nieczęsto przecież zdarza się, by bohaterem sztuki teatralnej był urzędujący szef rządu. Nic więc dziwnego, że przygotowaniom do przedstawienia towarzyszyło zainteresowanie nie tylko lokalnych, ale i ogólnopolskich mediów, a na premierze można było spotkać kilku znanych polityków. Potem napięcie opadło. Okazało się, że przedstawienie "Obywatela M." jako sztuki o Leszku Millerze było głównie chwytem marketingowym, bo sztuka ta jest bardziej moralitetem inspirowanym jedynie biografią konkretnego polityka niż sensacyjną biografią premiera.
Dowiedzieliśmy się, że "Obywatel M." budzi jednak kontrowersje. I to nie w Legnicy, ale w Warszawie, gdzie w wynajętej teatralnej sali chciano pokazać przedstawienie stołecznej publiczności. Rzecz niby prosta, a nastręczyła niespodziewanie wiele problemów. Bożena Szafrańska-Cyranowska z agencji impresaryjnej Ventaro powiedziała nam, że próby wynajęcia sali w Warszawie spotykały się z niezrozumiałym sprzeciwem dyrekcji teatrów.
- Teatry mnie zwodziły - mówi Szafrańska-Cyranowska. - Ludzie odpowiedzialni za te kwestie, czyli kierownicy, bo przecież nie idzie się od razu do dyrektora, mówili, że mają wolne terminy, uzgadniali nawet ze mną szczegóły przedstawienia, po czym prosili, żeby wysłać jeszcze pismo do dyrekcji. Po wysłaniu tego pisma okazywało się nagle, że termin jest zajęty. Ewidentnie były to decyzje dyrektorów, którzy nie chcieli tego przedstawienia wpuścić. W jednym z teatrów powiedziano mi, że trwają jakieś uroczystości szkoły teatralnej, a gdy zadzwonił tam dyrektor Głąb z Legnicy, dowiedział się, że teatr jest w remoncie. Wersje się nie zgadzały - dodaje.
Według niej, dyrektorzy bali się, bo nie znali tej sztuki. - Zdarzało się też, że kierownik mowił: mamy wolne terminy, ale jak znam dyrektora, to on pani nie wpuści. Po czymś takim każde inne tłumaczenie brzmi śmiesznie - opowiada.
W Teatrze na Woli, któremu zaproponowano wystawienie "Obywatela M.", dowiedzieliśmy się, że powodem odmowy przyjęcia legnickiego przedstawienia był wypadający w czerwcu i lipcu urlop. W Teatrze Żydowskim powiedziano nam, że brak jest wolnych terminów i teatr nie jest w stanie przyjąć żadnych gościnnych spektakli. Trzeba je zgłaszać z półrocznym wyprzedzeniem - teatr jest gotowy przyjąć "Obywatela M." w drugiej połowie roku.
Nie trzeba będzie czekać tak długo. Już w czerwcu sztukę będzie można zobaczyć na deskach Teatru Syrena. Dyrektor Barbara Borys-Damięcka nie rozumie, skąd brały się obiekcje kierownictwa innych scen. - Zgłosiła się do mnie pani impresario z pytaniem, czy mamy wolny termin w czerwcu - mówi Borys-Damięcka. - Odpowiedziałam, że termin jest, ale salę udostępniamy odpłatnie, na normalnych zasadach. Doszliśmy do porozumienia i spektakle się odbędą. Teatr im. Heleny Modrzejewskiej z Legnicy to profesjonalna instytucja i nie widzę powodów do robienia jakichkolwiek trudności - dodaje.