Wspólny teatr braci Różewiczów
- Uważam, że interwencje adaptatora mają granice. Starałem się być maksymalnie uczciwy wobec autora. Do przedstawienia włączyłem zaledwie kilka kwestii, których w pierwotnej wersji nie było - mówi reżyser STANISŁAW RÓŻEWICZ przed premierą dramatu swego brata Tadeusza "Stara kobieta wysiaduje" w Teatrze Małym w Warszawie. .
Stanisław Różewicz opowiada "Rz", jak reżyseruje sztukę "Stara kobieta wysiaduje" swego brata Tadeusza. Premiera dziś w Warszawie.
Jan Bończa-Szabłowski: Czy pański brat Tadeusz Różewicz włącza się do pracy, kiedy reżyseruje pan jego sztuki?
Stanisław Różewicz: - Ma do mnie zaufanie, więc daje mi wolną rękę. Tak było w przypadku "Pułapki", tak jest również teraz ze "Starą kobietą".
Co dziś wydało się panu najbardziej istotne w tym dramacie?
- Jest charakterystyczny dla twórczości Tadeusza nie tylko formalnie, ale i merytorycznie. Przed 40 laty, kiedy powstał, był wizjonerski, teraz wciąż pozostaje bardzo aktualny. To rzecz o obłędzie i samozagładzie świata stworzonego przez ludzi, o degradacji środowiska, o przyszłym terroryzmie kobiet, o wojnach, które toczą się w coraz to nowych miejscach na Ziemi. O czasach, w których pieniądze zastąpiły Boga.
Czy ze względu na upływ czasu dokonał pan jakichś zmian lub poprawek w tekście?
- Uważam, że interwencje adaptatora mają granice. Starałem się być maksymalnie uczciwy wobec autora. Do przedstawienia włączyłem zaledwie kilka kwestii, których w pierwotnej wersji nie było. To są drobiazgi z innych utworów Tadeusza z późniejszego okresu. Zmienił się nieco rys jednego z bohaterów. W latach 60. był on hipisem, czyli młodzieńcem wyznającym tak modną w tamtym czasie filozofię dzieci kwiatów. Dziś w innej rzeczywistości wymagałaby dodatkowych wyjaśnień.
Postać starej kobiety kilkakrotnie pojawia się w twórczości pańskiego brata. Mam wrażenie, że autor darzy ją szczególnym szacunkiem...
- Mówi przez nią mądrość życiowa, stabilizacja i spokój. Bywa ironiczna, ale ma poczucie humoru. Oczywiście starość trudno traktować dosłownie, kiedy tytułową postać gra Anna Chodakowska.
"Stara kobieta wysiaduje" jest kolejną realizacją sztuki Tadeusza Różewicza w pańskiej reżyserii. Jak się zaczęła wasza braterska współpraca teatralna?
- Właściwie trwa od dzieciństwa. Pierwsze przedsięwzięcie teatralne powstało, kiedy Tadeusz miał 15 lat, ja 12. Ze sztuk, a raczej sztuczek Tadeusza przypominam sobie epos rycerski "Krzywda" czy satyrę na naszą rodzinę: "Był sobie dom". Tadeusz był autorem, ja reżyserem. Przedstawienia odbywały się w kuchni w mieszkaniu w Radomsku. Na widowni zasiadali nasi rodzice, nieodżałowany brat Janusz i krewni. Rozprowadzaliśmy bilety i Zosia Rajcówna dała nawet 20 groszy.
W telewizyjnej wersji "Pułapki" uznanej przez Leszka Kołakowskiego za mistrzowską zaskoczył pan ukazaniem Franza Kafki. Dla wielu jest on postacią mroczną i ponurą, tu bywa czasem pogodnym człowiekiem.
- Zawsze uważaliśmy, że życie człowieka ma jasne i ciemne strony, a Kafka niosący w sobie ból istnienia ma też poczucie humoru.
Co dla pana, reżysera filmowego, jest najtrudniejsze w pracy w teatrze?
- Przy kręceniu filmów jestem przyzwyczajony, że ćwiczymy jedno ujęcie, kiedy efekt wydaje się zadowalający, nagrywamy je i przechodzimy do kolejnego. W teatrze trzeba panować nad całością, bo efekty, jakie osiągnęliśmy przed tygodniem, mogą się w każdej chwili zmienić.Na szczęście przygotowując "Starą kobietę", pracuję ze znakomitym zespołem. Wielu z tych aktorów miało już okazję grać w sztukach Tadeusza i świetnie rozumie ten typ wyobraźni.
Ze zrozumieniem sztuk Tadeusza Różewicza bywało różnie. Wystarczy wymienić nieporozumienia wokół "Białego małżeństwa" czy "Do piachu".
- "Białe małżeństwo" w porównaniu z tym, co teraz się dzieje na scenach, wydaje się utworem niewinnym. To pokazuje, jak zmienia się wrażliwość społeczna. O braku wyobraźni świadczyły też głosy, które rozpętały się po premierze "Do piachu". SztukiTadeusza opierają się próbie czasu. I to jest ich wartość.
W ostatnich latach jego dramaty przeżywają renesans. Ma się wrażenie, że znów wkraczamy w etap "małej stabilizacji" tym razem pozornej, bo podszytej niepokojem.
- Niektórzy zapominają, że teatr Tadeusza jest realistyczny i poetycki zarazem. Z jednej strony pojawia się w nich element komiczny, z drugiej - ciemna smuga rzeczywistości. Takie jest nasze życie. Ma swoje plusy i minusy. Myślę, że Tadeusz jest twórcą bardzo wrażliwym na to, co się dzieje i u nas, i w świecie. I stara się dotrzymywać kroku.
***
Sylwetka
URODZONY w 1924 roku w Radomsku.
ZAŁOŻYCIEL i wieloletni kierownik artystyczny Zespołu Filmowego Tor.
NAJWIĘKSZY SUKCES: Grand Prix w Cannes i Lew św. Marka w Wenecji (1961 r.) za film "Świadectwo urodzenia".
***
Z kartoteki mistrza Tadeusza
Debiutanckim utworem scenicznym "Kartoteka" z 1960 r. Tadeusz Różewicz zrewolucjonizował polską dramaturgię. Osiem lat później opublikował sztukę "Stara kobieta wysiaduje", w której zawarł apokaliptyczną wizję trwania w świecie rozchwianych wartości. Tytułową bohaterkę elektryzuje myśl, że postęp medycyny zapewni jej możliwość urodzenia dziecka, na co wreszcie ma czas i ochotę. Wysiaduje w kawiarni. Pole jej działania nieustannie się jednak zawęża, bo przez otwarte okno wsypują się wciąż nowe góry śmieci. Po czasie jest to już? "Śmietnisko jak morze, od brzegu do brzegu. Śmietnisko aż po horyzont". Przemykają po nim kelnerzy, ale też ryją ludzie z nożami w zębach i w wojskowych hełmach.
Sztuka wymaga ręki doświadczonego inscenizatora, który z tej nielinearnie przedstawionej historii umiałby wysnuć własną, sugestywną opowieść. "Stara kobieta..." miała prapremierę w 1969 r. we wrocławskim Teatrze Współczesnym w reżyserii Jerzego Jarockiego. Najnowsza wersja jest siedemnastą z kolei.
Tyle samo wystawień miała "Pułapka", w tym aż cztery w 2006 r. O dwie więcej - "Świadkowie, albo nasza mała stabilizacja". Aż 48 razy inscenizowano "Kartotekę", z czego ośmiokrotnie już w XXI wieku. Powodzenie miały też "Białe małżeństwo" i "Grupa Laokoona" (po 16), "Wyszedł z domu" (13), Śmieszny staruszek" (12) i "Odejście głodomora" (10).