Apartament Wojciecha Pszoniaka w Grandzie
- Podoba mi się mój apartament, choć parę rzeczy bym w nim poprawił - mówił Wojciech Pszoniak, znany polski aktor, otwierając wczoraj swój imienny apartament w łódzkim hotelu Grand [na zdjęciu]. - To piękny hotel, odnowiony, czysty, przestrzenny. To serce Łodzi.
Uroczyste otwarcie apartamentu nr 409 na czwartym piętrze stało się pretekstem do wspomnień i porównań. - Nie ma już tej restauracji, w której jedliśmy. Teraz jest tam sushi. W miejscu innej jest sklep - konstatował gość.
Odnowioną restaurację Malinowa zobaczył dopiero wieczorem w świetle telewizyjnych reflektorów. Spotkanie z aktorem rejestrował bowiem regionalny oddział telewizji.
- Człowiek składa się z innych ludzi, którzy odcisnęli na nim swój ślad. Są też ludzie, jak kamienie milowe na drodze - opowiadał na spotkaniu aktor. - Moim ojcem duchowym stał się Tadeusz Różewicz, który w Gliwicach tworzył teatr studencki. Moje rozmowy z nim na kajakach na Mazurach były niezwykle ważne.
Artysta wspominał też Konrada Swinarskiego, wybitnego reżysera, i Zygmunta Hübnera, dyrektora Teatru Starego, który zaangażował aktora tuż po studiach. Nie zabrakło też wspomnień o Andrzeju Wajdzie, choćby związanych z kręceniem "Ziemi obiecanej".
- Rolę Moryca Welta dostałem przez przypadek. Wajda widział w niej raczej Jerzego Zelnika - mówił.
Pszoniak przed zdjęciami próbnymi ufarbował swoje długie wówczas włosy na rudo, realizując własną wizję postaci. I mimo że, jak twierdzi, scenka nie wyszła mu najlepiej, Wajda zobaczył w niej to "coś". Ta historia zakończyła się nagrodą za najlepszą kreację męską na festiwalu filmowym w Gdyni. A aktorowi otworzyła drogę do międzynarodowej kariery.