Solenizant jako gość
Nie bacząc na chorobę, Tadeusz Ross, niedzielny solenizant, dotarł tego dnia do Krakowa jako kolejny gość Niny Repetowskiej w jej cyklu "Ludzie estrady, śpiewane rozmowy". A że było to 25. spotkanie, zatem powód był podwójny, by zacząć od wina dla wszystkich widzów, którzy szczelnie wypełnili salę teatru Groteska.
Jak na aktora teatru i estrady przystało trochę Tadeusz Ross śpiewał - piosenki swojego autorstwa (te z gitarą), ale i przeboje z repertuaru m.in. Lisy Minnelli ("Kabaret"), którą poznał w USA, gdzie spędził wiele lat, by dekadę później spotkać ją w Sydney i usłyszeć: "Hallo, Mister Ross!".
Wiele też aktor mówił - przywołując dawne monologi (m.in. z cyklu "Ojciec z matką"), zabawne wariacje na temat języków obcych, ale i opowiadając całe serie dowcipów (nie zawsze godnych sceny). Publiczność jednak bawiła się wesoło...
W aurę wieczoru wpisały się też przygotowane dla solenizanta Rossa niespodzianki; piosenki jego młodego kolegi z Teatru Sabat Mariusza Jaśki, którego udanie wspierały cztery tancerki ze Studia Tańca Iwony Florczyk. Na finał zaprezentowały i kankana. Wielkie brawa zebrał też Łukasz Lech, brawurowo wcielający się w baletnicę.
Oczywiście, nie obyło się i bez delikatnych akcentów związanych z faktem, że Tadeusz Ross został wybrany posłem Platformy Obywatelskiej. Jak tłumaczył, dał się namówić do polityki zaprzyjaźnionemu Donaldowi Tuskowi.
Z rozmowy, wpisanej w te wieczory, dowiedzieliśmy się, że Ross aktorem został z przypadku, a studentem był miernym. - Dopiero na estradzie i w teatrze nauczyłem się fachu - stwierdził. Przyznał się też do szóstki dzieci (w wieku od lat niemal 40 do kilku), 6 wnuków i dwojga prawnuków. Sam też pisze książeczki dla dzieci, wydawane w Krakowie, który bardzo komplementował jako miasto, które ma osobowość, atmosferę. Były także opowieści z pracy artystycznej w USA, i o fascynacji tym krajem (- Tam ludzie pozbawieni są zawiści...).
Następnym gościem Niny Repetowskiej, 29 listopada, będzie też śpiewający satyryk - Alosza Awdiejew.