Katarzyna Figura. Sekspresja
KASIA FIGURA potrafi zaskakiwać. Seksbomba polskiego kina dla ambitnej roli zgoliła głowę na zero. I po 20 latach wróciła do teatru. Mało? Teraz wystąpi w "Tańcu z gwiazdami".
Donata Subbotko: Pani Kasiu, po co się pani będzie tak męczyć?
Katarzyna Figura: Ostatnio dzieci, dom, film, teatr, restauracja. Ja, a konkretnie moje ciało, zostawało kompletnie na drugim planie. Gdy zaczęliśmy treningi, to przeraziłam się swoją postawą, ruchem. No i te lustra.
Na co dzień nie przeglądam się w lustrze, nawet przed wielkim wyjściem maluję się na pamięć. Teraz, przy okazji "Tańca z gwiazdami", lustra okazały się dla mnie okrutnym krytykiem. Zdecydowałam, że muszę się wziąć za siebie, bo nie jest dobrze. Codziennie mam czterogodzinne treningi tańca plus to, co obiecywałam sobie od lat - siłownię. W moim życiu pojawili się masażyści, dietetyczka i osobista trenerka.
Udział w "Tańcu" traktuję ambitnie. Sprawdzianem będą pierwsze odcinki - nie wiem, ile ich z moim udziałem zobaczycie, może tylko jeden. Chociaż, zdaje się, po pierwszym nikt nie odpada, więc mam szansę na drugi.
I znów sprawdziła się teoria, że wielkie gwiazdy wcześniej czy później skazane są na telewizję...
- Bo chodzi o to, żeby się nie dać. Lubię trudne role, które pozwalają mi zmierzyć się z sobą. Tak traktuję "Taniec z gwiazdami", bo pozornie wydaje się, że to kompletnie nie dla mnie. To pewnego rodzaju próba przełamania siebie.
Twierdzi pani, że dojrzały człowiek, który stawia sobie jeszcze jakieś wyzwania jest w Polsce odbierany jak
- świr. Niedawno oglądałam rozdanie nagród BAFTA i Daniel Day-Lewis odbierał tam nagrodę za rolę w filmie "Aż poleje się krew". On jest mniej więcej w moim wieku i taki fenomenalny, po prostu poezja! To, co mówił i jak wyglądał, jego ciało, twarz - wszystko było tak młode! Zmarszczki, trochę więcej czy mniej ciała - to wszystko przestaje być ważne, kiedy ma się wewnątrz tę młodość, ciekawość świata i ludzi, błyskotliwość, które są wynikiem nieustannego rozwoju, pracy nad sobą. I to trzeba zachować - czasem mimo rozczarowania wobec życia. Utrzymać taki postępujący rytm - to jest chyba najtrudniejsze.
Przed panią jeszcze jedno wyzwanie - będzie się pani musiała zmierzyć ze swoim kinowym wizerunkiem seksbomby. Taniec to epatowanie erotyzmem.
- To prawda. W moich pierwszych filmach było dużo seksapilu. Ale to było 20 lat temu... Teraz poszukam innych środków wyrazu. Na Kasię Figurę z "Pociągu do Hollywood" nie ma co liczyć. Co prawda do epatowania erotyzmem zachęca mnie mój partner, Rafał Maserak. Kiedy za wszelką cenę próbuję opanować kroki krzyczy na mnie: "Więcej seksu! Co to jest w ogóle?!". A ja, jak kompletna dupa, próbuję przede wszystkim odnaleźć się w tych trudnych układach a do tego wyrazić w tym własną osobowość, emocje, ekspresję.
Raczej "sekspresję".
- W kinie można wiele rzeczy ukryć, manipulować światłem, montażem W "Tańcu" odkrywa się swoje ciało całkowicie, wychodzi się przed wielomilionową publiczność. To duży stres. Wstydzę się i boję. A Rafał mnie ciągle pogania, bije, wygina, no i, co ciekawe, tłumaczy mi, na czym polega seks.
I jak pani to wytrzymuje?
- Kości zostały rzucone, kontrakt podpisany. Nie mogę się wycofać. Kiedyś, na początku lat 90., wybraliśmy się z Andriejem Konczałowskim na wycieczkę po górach w Malibu. Kiedy wdrapaliśmy się na szczyt, powiedział: "Słuchaj, w życiu jest ważna jedna zasadnicza rzecz: never give up, nigdy się nie poddawaj". Nie można się poddać.
Ale pani jeszcze przed Konczałowskim dawała radę i podobno gryzła koleżanki w przedszkolu.
- To prawda. Moje dzieci też gryzą. Najmłodsza, trzyletnia Kaszmir, jest bardzo zacięta, zupełnie jak ja. Pięcioletnia Koko i Aleksander, który ma 20 lat, też mają mocne charaktery.
Jak syn zareagował na to, że mama będzie tańczyć?
- W pierwszej chwili krzyknął: "O nie, mamo!". Kiedy mu wytłumaczyłam, że trzeba na to spojrzeć, jak na najlepszą rzecz, która mi się teraz mogła wydarzyć, powiedział: "No fakt. W końcu się weźmiesz za siebie". Rozumiem jego obawy. Bo mój występ w "Tańcu z gwiazdami " to jest przecież kamikadze, nie uważa pani?