Jak w zwierciadle
Po premierze Wariacji małżeńskich na wielogłos i kanapę w reż. Krzysztofa Galosa w Teatrze Powszechnym w Radomiu pisze Irmina Opałka.
Sztuka Radosława Dobrowolskiego "Wariacje małżeńskie na wielogłos i kanapę", która rozpoczęła III Festiwal Premier - Rodom Odważny, dotyka i prowokuje do przemyśleń. Jest jak lustro, w którym dostrzegamy swoje ułomności
Młodzi małżonkowie Nica i Bylek - bohaterowie spektaklu, są współczesnym małżeństwem. Zapracowani, schematyczni mijają się ze sobą gdzieś między łóżkiem a telewizorem. Mówią: "moja praca - twoja praca, moje hobby
- twoje hobby", żyją w związku, w którym nie ma miejsca na "nasze". Takim wspólnym, ichnim, upragnionym mogłoby stać się dziecko... Bylek jednak nie chce potomka, unika seksu, wreszcie przyznaje się Nicy do zażywania tabletek antykoncepcyjnych.
W sztuce co chwila pojawiają się nowe postaci. Rodzice Nicy - nadmiernie opiekuńcza matka i ojciec - peerelowski kombinator, dziadek Bylka, 99-let-nia schorowana staruszka rozgoryczona swoim życiem. Pojawiają się także dzieci Bylkowo-Nicowe, zrodzone z chorych wyobrażeń małżonków: 40-letnł Krzysio, cwaniak żerujący na naiwności dewotek, córka-feministka i wreszcie dziecko z porażeniem mózgowym - mały śliniący się potworek.
Teksty, które wykrzykują i wyszeptują bohaterowie, są pełne wulgaryzmów i kwiecistego słownictwa, ale poruszają, gra aktorska zachwyca. Nic dodać, nic ująć.