Relacja z koncertu Ennio Morricone w Stoczni Gdańskiej
Koncert muzyki Ennio Morricone [na zdjęciu] na terenie Stoczni Gdańsk na finał Festiwalu Solidarności rozpoczął się wczoraj od wjazdu na scenę wielkiego urodzinowego tortu z okazji 29 rocznicy założenia Solidarności.
Wspólnie z kompozytorem świętowali były prezydent Lech Wałęsa i Maciej Zięba, dyrektor ECS. - Korzystajcie z tego wywalczonego przez nas daru wolności, ale mądrze - apelował do młodych Wałęsa.
W pierwszej części koncertu usłyszeliśmy słynne tematy z westernów. Szczególne uznanie publiczności zdobyła kompozycja "Dobry, zły i brzydki" z brawurowym udziałem solistki. W drugiej części publiczność usłyszała temat z filmu "Karol - Człowiek, który został papieżem".
Włoski kompozytor i dyrygent spędził przed koncertem dwa pracowite dni w Gdańsku. Pomiędzy sobotnimi próbami orkiestry i chórów mistrz muzyki filmowej spotkał się w siedzibie Europejskiego Centrum Solidarności z dziennikarzami krajowych i lokalnych mediów, a bezpośrednio później złożył kwiaty pod pomnikiem Poległych Stoczniowców.
Na początku konferencji prasowej kompozytor stwierdził, że myślał, iż przyjeżdża do Gdańska na zwykły koncert, a o jego uroczystym charakterze dowiedział się dopiero w piątek wieczorem, po przylocie do Gdańska. Artysta jednak doskonale znalazł się w sytuacji, barwnie opowiadając o swoich przeżyciach związanych z powstaniem Solidarności i pontyfikatem Jana Pawła II, ciepło mówiąc o znaczeniu tych wydarzeń dla przemian w Europie.
- Dzięki tym zmianom mogę dzisiaj występować przed państwem - stwierdził. - Ja i wielu innych ludzi we Włoszech byliśmy świadomi ogromu waszych cierpień i ta świadomość sprawiała nam ból. Na szczęście ta sytuacja należy już do przeszłości.
Pytany, dlaczego dopiero kilka lat temu zaczął dyrygować koncertami swojej muzyki, odpowiedział: - Nie była to żadna cudowna przemiana, po prostu propozycje koncertowania pojawiły się niedawno, a ja z nich z chęcią korzystam. Przez wiele dziesięcioleci dyrygowałem swoimi kompozycjami w studiu nagraniowym, więc nie musiałem się uczyć dyrygentury. Na żywo gra mi się o wiele lepiej dzięki publiczności, która przekazuje orkiestrze i mnie samemu swoje emocje. To wspaniałe uczucie, móc występować przed tłumem słuchaczy.