Artykuły

Dać plamę na obstalunek

O IX Festiwalu Dramaturgii Współczesnej "Rzeczywistość przedstawiona" w Zabrzu pisze Marcin Hałaś w Gazecie Polskiej.

Polski teatr potrafi zanudzić na śmierć. Zwłaszcza kiedy spektakle sprawiają wrażenie, że nie zostały przygotowane z myślą o potrzebach widza, lecz o gustach salonu politycznej poprawności. Na szczęście jednak są jeszcze reżyserzy, którzy wierzą w moc teatru jako sztuki, a nie narzędzia ,inżynierii dusz"

25 października w Zabrzu zakończył się IX Festiwal Dramaturgii Współczesnej "Rzeczywistość przedstawiona". Do prezentacji konkursowych dopuszczane były inscenizacje tekstów dramatycznych napisanych po roku 1989, a więc w ciągu ostatniego dwudziestolecia. W tym roku w Zabrzu zameldowali się reżyserzy o najgłośniejszych w Polsce nazwiskach. Niektórzy przyjechali tutaj tylko po to, żeby "dać plamę" i udowodnić, że pupile krytyki potrafią robić wyjątkowe knoty.

Festiwal otworzyła inscenizacja tekstu Doroty Masłowskiej "Między nami dobrze jest", dokonana przez Grzegorza Jarzynę. To głośna produkcja, przygotowana na odbywający się w Berlinie Międzynarodowy Festiwal Autorów (prapremiera 26 marca br.). Z dwójki twórców o głośnych nazwiskach wysoką klasę pokazał tylko Jarzyna. Sztukę wyreżyserował bardzo dobrze, choć przedstawienie powinno być krótsze o jakieś pół godziny. Bo tak naprawdę Masłowska nie dostarczyła tekstu dramaturgicznego, lecz jedynie zbiór skeczy i grepsów, z których kilka było błyskotliwych, ale to wciąż za mało na pełnospektaklową sztukę. Przejrzałem w internecie kilkanaście recenzji, jakie ukazały się po premierze "Między nami dobrze jest". Aż dziw bierze, że nikt z krytyków nie zauważył, iż tekst powstał dzięki prostemu przepisowi: coś tam pamiętać z liceum, że Różewicz napisał "Kartotekę", a potem pomysł pokoju, w którym krzyżują się losy i drogi (nie bohatera - to novum - ale tym razem trzech bohaterek, reprezentujących różne pokolenia), wypełnić współczesnymi grepsami. Jeżeli spektakl mógł się podobać, to nie ze względu na rewelacyjność tekstu, lecz reżyserię Jarzyny, dodatkowo wspartą dobrą obsadą na czele z ciepłą, ale chwilami też przejmującą rolą Danuty Szaflarskiej.

Oczywiście Masłowska z Jarzyną sączą gdzieś delikatnie i nieustannie mantrę, że polskość to wartość tak przebrzmiała jak wspominanie II wojny światowej. Czyli dla młodych - jedynie ciężar i sromota. Bez takiego stempla trudno dziś zrobić spektakl i pozostawać twórcą "topowym". Paradoksalnie jednak w tej realizacji to wartość przebrzmiała budzi najcieplejsze skojarzenia.

Nadać sens bełkotowi

O ile Jarzyna w kilku momentach zrobił przedstawienie subtelne, o tyle inny reżyser z najwyższej półki, czyli Jan Klata, zrealizował spektakl po prostu głupi, a przy okazji wulgarny. Mowa o "Szajbie" [na zdjęciu] Małgorzaty Sikorskiej-Miszezuk, przygotowanej w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Sztuka przypomina tekst napisany na dużym haju, a reżyserowany w takimż samym stanie. Zupełnie jakby ktoś przeprowadzał eksperyment: jak wielki "kit" można wcisnąć widzowi, do jakiego stopnia publiczność będzie bezkrytycznie "łykała" wszystko, co zostało podpisane znanym nazwiskiem. Przykład "Szajby" dowodzi, że ta granica przesunięta została już bardzo daleko, że recenzenci zamiast oświadczyć "król jest nagi", będą się doszukiwali wpływu Witkacego, Almodóvara, surrealizmu i Bóg raczy wiedzieć czego. "Gazeta Wyborcza" zaś nada bełkotowi sens, pisząc: "Świat, który na bazie dramatu Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk powołał do życia Jan Klata, to krzywe zwierciadło polskości". Tak - na krzywienie i opluwanie polskości jest dziś salonowy obstalunek. Ktoś, kto go realizuje, może liczyć na laury, nawet jeśli przy okazji daje artystyczno-intelektualną klatę, to jest plamę.

Widzowie zapewne z ciekawością czekali na spektakl "Procy" Nikołaja Kolady (Scena Prezentacje w Warszawie). Po pierwsze - Kolada znany jest z interesujących sztuk, dość wspomnieć "Martwą królewnę", po drugie zaś - rosyjska dramaturgia w ostatnim czasie przynosi naprawdę interesujące teksty, rewelacją ubiegłorocznego festiwalu w Zabrzu byli "Osaczeni" Zujewa z Teatru im. Jaracza w Łodzi. Tymczasem napisana jeszcze w 1989 r. "Proca" rozczarowała. Taki tekst równie dobrze mógłby skrobnąć dziś polski dramaturg Jarosław Świerszcz, wystawiający pod pseudonimem Ingmar Villqist. Historia homoseksualnej miłości beznogiego kaleki na wózku i młodego chłopca, nawet podlana rosyjską wódką, raczej nie powie nam zbyt wiele nowego

o człowieku i świecie. Eksplorowanie homoseksualizmu i czynienie zeń tematu artystycznych wypowiedzi to również swoista realizacja obstalunku środowisk, które sztukę chcą uczynić sposobem inżynierii dusz.

Jak pani śmie

Na tle przedstawień skonstruowanych na podstawie mdłych tekstów dramatycznych, na tle spektakli reżyserów realizujących salonowe obstalunki, jasnym światłem wyróżniali się "Rowerzyści" Volkera Schmidta w reżyserii Anny Augustynowicz (koprodukcja Teatru im. Jaracza w Łodzi i Teatru Współczesnego w Szczecinie). Anna Augustynowicz nie chce inżyniersko zajmować się duszami, nawet nie myśli o "powoływaniu do życia krzywego zwierciadła polskości". Od tego są przecież gromady żurnalistów. Anna Augustynowicz - użyjmy górnolotnych słów - wierzy w siłę czystego, pięknego teatru taki właśnie teatr uprawia. W rezultacie otrzymaliśmy widowisko wyreżyserowane z chirurgiczną precyzją (co bynajmniej nie oznacza, że bez polotu i poczucia humoru), widowisko, w którym wszystko się zazębia i współgra, widowisko, w którym każda kolejna scena wynika z poprzedniej, któremu nie jest obca logika fabuły. Spektakl, który po prostu widza wciąga, ciekawi, zaskakuje; który daje mu okazję do śmiechu, ale też okazję do chwili refleksji nad moralno-psychiczną kondycją współczesnego człowieka. Pani Anno - jak pani śmie robić takie właśnie widowiska? Przecież w środowisku tak bardzo niewspółczesne podejście do teatru to zapewne spory "obciach"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji