Nowa sztuka Różewicza
Nowa sztuka Tadeusza Różewicza, przed rokiem opublikowana w „Dialogu”, została teraz wystawiona w Teatrze Małym. Nie ma co ukrywać: scenicznej wersji Białego małżeństwa oczekiwano tu i ówdzie z cokolwiek rozemocjonowaną ciekawością, ale to oczekiwanie nie zostało — jak się okazuje nagrodzone. Mimo bowiem całej ekspozycyjnej odwagi pisarza, erotyzm polski pozostaje nadal nieco chłodnawą i nudną zabawą, jakby wprost wyjętą z nowej książki Banacha, co dopiero opublikowanej przez WAiF.
Białe małżeństwo jest jak białe tango. Panie proszą, panie mają wyobraźnię, panie popadają w panikę, panie wreszcie „wypraszają sobie” — skoro na koniec dziewicza, lecz sfrustrowana Bianka ofiarowuje świeżo poślubionemu (i zawiedzionemu) małżonkowi li tylko wspólnotę dusz: „jestem” — powiada — „jestem twoim bratem”. Seks jako zmora i tabu, deformujące proces dojrzewania, a w jakiejś mierze także stymulujące bunt młodzieżowy pomiędzy dziecięctwem i dojrzałością to temat od Wedekinda i Musila, od Witkacego i Zegadłowicza dość już wyeksploatowany.
Pisarze, którzy te zaklęte swego czasu rewiry kultury i obyczaju starali się neutralizować przy pomocy szoku i skandalu, zawsze wydawali mi się cokolwiek pierwotni: stosowali przecież odwróconą regułę magicznego zaklinania. Od tej więc strony Białe małżeństwo jest pierwszą sztuką w dorobku Różewicza, którą można spokojnie zbyć jeśli nie całym żartem, to półżartem na pewno. I tak też postąpili reżyser Tadeusz Minc i scenograf Andrzej Sadowski: ich spektakl jest nieważki jak motyl, pięknie wyposażony w muzykę z epoki, w secesyjne symbole i dowcipne pomysły (do których zaliczam przemianę wytwornej striptizerki w odzianą w nocną koszulę i trapioną strachem przed seksem matkę), jest wreszcie chwilami szczerze zabawny — zwykle w tych partiach, kiedy na scenie są Bohdana Majda (Matka). Seweryn Butrym (Dziadek) i Barbara Sulkowska (Paulina).
A jednak jest jeszcze w sztuce motyw drugi. Myślę o dziejach buntu Bianki, który wyraża niechęć przed dorosłością, a kończy się — kiedy już dorosłość jest nieunikniona — symbolicznym aktem samookaleczenia. Wyraża on zgodę na niejako wymuszone uczestnictwo w dorosłości — kosztem utraty czegoś bardzo ważnego ze swej osobowości. W tym punkcie niefrasobliwa i staroświecka seksy-bajka Różewicza zamienia się w przypowieść o kompromisie jako regule życia dojrzałego. Jest to pointa bez wątpienia liryczna, a nawet smutna, ale w realistycznej sztuce jedynie możliwa: życie jest życiem, a dorosłość społeczna polega na układaniu się ze społeczeństwem.
Anna Chodakowska, która gra Biankę, jest czwartą aktorką tego przedstawienia; dobrze opracowane są epizodyczne postacie Ciotki (Małgorzata Lorentowicz) i Kucharci (Danuta Wodzyńska) o niektórych innych — Ojciec! - chciałoby się nie mówić, nie myśleć, nie pamiętać.