W telewizji konkurs wciąż trwa, ale prezesem będzie Tejkowski
Szefem TVP będzie dyrektor teatru w Rzeszowie, do zarządu wejdą Romuald Orzeł, Włodzimierz Ławniczak i Paweł Paluch.
Znamy już skład nowego zarządu TVP. Choć trwają jeszcze przesłuchania konkursowe, to PiS i lewica ustaliły już nazwiska prezesa i członków nowego zarządu telewizji publicznej.
Jak dowiedziała się "Polska", to Przemysław Tejkowski [na zdjęciu] - z zawodu aktor, obecnie dyrektor Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie - jako prezes TVP ma odegrać teraz rolę swojego życia. Jest długoletnim przyjacielem Joachima Brudzińskiego i Adama Bielana.
- Ma doświadczenie w projektach medialnych. Jest sprawnym i cenionym aktorem. To wspaniały Jasza Mazur w "Sztukmistrzu z Lublina" - rozpływają się nad Tejkowskim politycy PiS (zastrzegając, żeby nie podawać ich nazwisk, gdyż wolą dmuchać na zimne i nie chcieliby zaszkodzić tej kandydaturze).
W kwietniu 2007 r. Tejkowski objął stanowisko dyrektora teatru w Rzeszowie i, jak twierdzili wówczas tamtejsi dziennikarze, była to decyzja polityczna - miał dostać stanowisko za pomoc przy kampanii wyborczej PiS.
- Szukaliśmy kandydata na prezesa TVP, który byłby z zewnątrz, niezwiązany z układami i układzikami telewizyjnymi - zdradza nam jeden z polityków bliskich Jarosławowi Kaczyńskiemu. I dodaje: - Nawet Andrzej Urbański, gdy został szefem TVP, został uwiedziony przez producentów.
Tejkowski taki nie będzie. Ponadto jest on do zaakceptowania dla SLD, gdyż niczym się im nie naraził.
W ubiegłym tygodniu Tejkowski był w Warszawie na rozmowach w PiS. Ale wówczas okazało się, że nie wszystkim się spodobał. - Zrobił wrażenie zbyt pewnego siebie, wręcz butnego - opowiada nasz informator. To po tym spotkaniu ponoć miało dojść nawet do ostrego sporu między rozgrywającymi karty w telewizji politykami PiS.
- W PiS nastąpił spór między zwolennikami Tejkowskiego a zwolennikami Romualda Orła (obecny dyrektor biura zarządu TVP, dziennikarz pochodzący z Trójmiasta, felietonista katolickiej "Niedzieli", był też związany ze SKOK-ami) - mówi nasz informator.
Jednak politycy PiS z bliskiego kręgu Jarosława Kaczyńskiego twierdzą, że pozostaną wierni ustaleniom i ich zdaniem Przemysław Tejkowski ma wszelkie dane ku temu, aby stanąć na czele TVP, dokończyć tę kadencję i rządzić jeszcze przez kolejne cztery lata. - Romuald Orzeł ma być członkiem zarządu i mocną ręką trzymać finanse telewizji - mówi jeden z nich.
Kolejni członkowie zarządu to - o czym pisaliśmy już wcześniej - Włodzimierz Ławniczak, kojarzony z lewicą były współpracownik Roberta Kwiatkowskiego, obecnie doradca zarządu TVP do spraw programowych, oraz Paweł Paluch, zwolniony z TVP wcześniej przez Piotra Farfała. Kandydatura Palucha to znowu ukłon w stronę Tomasza Borysiuka, członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, który również jest jednym z dzielących telewizyjne łupy, a Paluch uważany jest za jego człowieka.
Jak się dowiedzieliśmy, Lena Bretes, pełnomocnik zarządu do spraw oddziałów, która w początkowych przeciekach z TVP miała być w zarządzie, nie złożyła dokumentów do konkursu.
Szefem TVP będzie dyrektor teatru w Rzeszowie, do zarządu wejdą Romuald Orzeł, Włodzimierz Ławniczak i Paweł Paluch
Zobacz także:
Mamy dobrych kandydatów
Znamy już skład nowego zarządu TVP. Choć trwają jeszcze przesłuchania konkursowe, to PiS i lewica ustaliły już nazwiska prezesa i członków nowego zarządu telewizji publicznej.
Jak dowiedziała się "Polska", to Przemysław Tejkowski - z zawodu aktor, obecnie dyrektor Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie - jako prezes TVP ma odegrać teraz rolę swojego życia. Jest długoletnim przyjacielem Joachima Brudzińskiego i Adama Bielana.
- Ma doświadczenie w projektach medialnych. Jest sprawnym i cenionym aktorem. To wspaniały Jasza Mazur w "Sztukmistrzu z Lublina" - rozpływają się nad Tejkowskim politycy PiS (zastrzegając, żeby nie podawać ich nazwisk, gdyż wolą dmuchać na zimne i nie chcieliby zaszkodzić tej kandydaturze).
W kwietniu 2007 r. Tejkowski objął stanowisko dyrektora teatru w Rzeszowie i, jak twierdzili wówczas tamtejsi dziennikarze, była to decyzja polityczna - miał dostać stanowisko za pomoc przy kampanii wyborczej PiS.
- Szukaliśmy kandydata na prezesa TVP, który byłby z zewnątrz, niezwiązany z układami i układzikami telewizyjnymi - zdradza nam jeden z polityków bliskich Jarosławowi Kaczyńskiemu. I dodaje: - Nawet Andrzej Urbański, gdy został szefem TVP, został uwiedziony przez producentów.
Tejkowski taki nie będzie. Ponadto jest on do zaakceptowania dla SLD, gdyż niczym się im nie naraził.
W ubiegłym tygodniu Tejkowski był w Warszawie na rozmowach w PiS. Ale wówczas okazało się, że nie wszystkim się spodobał. - Zrobił wrażenie zbyt pewnego siebie, wręcz butnego - opowiada nasz informator. To po tym spotkaniu ponoć miało dojść nawet do ostrego sporu między rozgrywającymi karty w telewizji politykami PiS.
- W PiS nastąpił spór między zwolennikami Tejkowskiego a zwolennikami Romualda Orła (obecny dyrektor biura zarządu TVP, dziennikarz pochodzący z Trójmiasta, felietonista katolickiej "Niedzieli", był też związany ze SKOK-ami) - mówi nasz informator.
Jednak politycy PiS z bliskiego kręgu Jarosława Kaczyńskiego twierdzą, że pozostaną wierni ustaleniom i ich zdaniem Przemysław Tejkowski ma wszelkie dane ku temu, aby stanąć na czele TVP, dokończyć tę kadencję i rządzić jeszcze przez kolejne cztery lata. - Romuald Orzeł ma być członkiem zarządu i mocną ręką trzymać finanse telewizji - mówi jeden z nich.
Kolejni członkowie zarządu to - o czym pisaliśmy już wcześniej - Włodzimierz Ławniczak, kojarzony z lewicą były współpracownik Roberta Kwiatkowskiego, obecnie doradca zarządu TVP do spraw programowych, oraz Paweł Paluch, zwolniony z TVP wcześniej przez Piotra Farfała. Kandydatura Palucha to znowu ukłon w stronę Tomasza Borysiuka, członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, który również jest jednym z dzielących telewizyjne łupy, a Paluch uważany jest za jego człowieka.
Jak się dowiedzieliśmy, Lena Bretes, pełnomocnik zarządu do spraw oddziałów, która w początkowych przeciekach z TVP miała być w zarządzie, nie złożyła dokumentów do konkursu.
Obecnie telewizja pod krótkim kierownictwem Tomasza Szatkowskiego, p.o. prezesa oddelegowanego z rady nadzorczej (jego delegacja kończy się 19 grudnia), mocno drży w finansowych posadach. Do końca roku może zabraknąć jej nawet 300 mln zł, a banki nie są chętne udzielać kredytu.
Sam Szatkowski nie jest też skłonny do podejmowania wiążących decyzji w sprawach spółki. Czeka na nowy zarząd i wygląda na to, że z ulgą odda swój tymczasowy fotel prezesa. - Tomasz Szatkowski nie był szczęśliwy, gdy zaproponowano mu najpierw członkostwo w radzie nadzorczej telewizji, a następnie stanowisko p.o. prezesa - mówi nam osoba dobrze zorientowana w meandrach telewizyjnej rzeczywistości. - Nie chciał być kojarzony z tą dziwną koalicją prawicy z lewicą.
Szatkowski unika kontaktów z prasą, nie pokazuje się publicznie. Wczoraj w ostatniej chwili zrezygnował z udziału w debacie zorganizowanej przez "Wprost" pt. "Czy cyfryzacja uratuje media publiczne".
Także wczoraj rada nadzorcza miała opiniować umowy, które w ostatnich dniach urzędowania podpisał Piotr Farfał z organizacjami kombatanckimi, przeznaczając na współpracę z nimi 4,5 mln zł. Szefem jednej z nich jest Artur Zawisza z partii Libertas Polska. Lewica domaga się, aby sprawę skierować do prokuratury. Sam Farfał powiedział "Polsce": - Nie dałem pieniędzy Zawiszy, ale na tworzenie programów o bohaterach narodowych. Dziś w Telewizji Polskiej ostatni dzień przesłuchań kandydatów na prezesa i członków zarządu.