[W Festiwalu Teatrów Dramatycznych...]
W Festiwalu Teatrów Dramatycznych łódzki Teatr im. S. Jaracza wystawił sztukę St. I. Witkiewicza "BZIK TROPIKALNY". Szkoda, że wybór padł na jeden z najwcześniejszych (1920) i słabszych utworów dramatycznych Witkacego. Jest to, niestety, sztuka dość pusta i pozbawiona oryginalniejszej wymowy filozoficznej; jej głównym żywiołem wydaje się parodia - młodopolszczyzny, romansu salonowego, powieści egzotycznej i awanturniczej, a także różnego typu literatury "demaskatorskiej", niby to atakującej świat businessu, lecz zarazem nim zafascynowanej... Ale z kolei, jak na parodię, rzecz jest niezbyt zabawna. Karol Irzykowski nie rozumiał zasady artystycznej sztuk Witkacego, przymierzał do nich kryteria realistycznego dramatu czy nawet romantycznej tragedii. Tym razem jednak obawiam się, że miał rację, gdy pisał o "Bziku tropikalnym": "Nie jest to ani dramatyczne, ani komiczne, jest to nijakie; kto chce, może sobie tę nijakość podciągnąć pod osobny gatunek, powiedzieć, że to groteska, zimna farsa itp.".
Tym większa zasługa reżysera (i scenografa) Jerzego Grzegorzewskiego, iż na podstawie takiego tekstu stworzył całkiem niezłe przedstawienie. Najbardziej podobała mi się właśnie scenografia, chwilami zakrawająca na pop-art (leżaki i parasolki wkomponowane w płótna kulis), ale unikająca przeładowania, prosta i pełna światła. Wypieszczona była również kompozycja plastyczna poszczególnych kadrów, w czym doskonale pomagali reżyserowi kamerzyści. Z aktorów najciekawszy Andrzej Głoskowski (Mr Price), bardzo zręcznie i całkowicie w duchu Witkacego łączący rezonerstwo z groteską. Alicja Zomer (pani Golders) wypadłby znacznie lepiej, gdyby po prostu dokładniej opanował rolę. Pozostali wykonawcy dość udatnie wypełnili swe niełatwe zadanie.