Dyrektor słupskiego Nowego Teatru broni swojej polityki
- Nie ma żadnych problemów w Nowym Teatrze - mówi jego dyrektor. Nasz budżet po prostu był niedoszacowany. Placówka wystąpiła do magistratu o 190 tys. zł dofinansowania.
Maria Potyrało-Zalewska, była już księgowa NT zarzuciła dyrektorowi zbyt rozrzutną politykę finansową, która spowodowała dziurę w kasie teatru. - Jest rozżalona moją decyzją - stwierdza Zbigniew Kułagowski, dyrektor NT [na zdjęciu]. - Głównym powodem jej zwolnienia było usiłowanie wymuszenia na osobie naliczającej pensje, by w myśl nowego projektu naliczyła jej dwa miesiące wstecz korzystniejszą pensję, która nie była przez mnie zatwierdzona.
Zdaniem NT dziury w budżecie placówki nie ma, bo jej budżet był niedoszacowany: - Wszystkie jednostki urzędu dostały pismo, by złożyły wnioski o swoje potrzeby i my tak zrobiliśmy - bagatelizuje sprawę Kułagowski.
Magistrat zapowiedział szczegółową kontrolę w NT. Decyzja o ewentualnym dofinansowaniu placówki ma nastąpić po sprawdzeniu finansów w placówce.
Kułagowski odrzuca zarzuty o zbyt kosztowne przedstawienia, które pochłonęły w tym roku budżet NT: - Teatr tak do końca nie musi funkcjonować na zasadzie biznesu, teatr zawsze jest dotowany, a budżet musi być mniej więcej na zero - stwierdza.
Tymczasem Joanna Merecka-Łotysz, zastępca dyrektora dostała czas do końca listopada by wyjaśnić kwestię swoich kwalifikacji do zajmowanego stanowiska. W lipcu 2008 kontrola urzędu wykryła, że nie ma wyższego wykształcenia. - Tłumaczyła nam, że musi poczekać do października, aż uczelnia na której studiowała wystawi jej odpowiednie zaświadczenie. Termin wyjaśnień ostateczny jest ostateczny - mówi Kułagowski.